Mam "pokręcony" tydzień
Planowałem coś innego, a tymczasem życie pisze swój scenariusz.I muszę się w nim zmieścić,zagrać wyznaczoną mi rolę.
Mój bratanek nagle napisał, że ma zły temat prezentacji maturalnej , choć przerobiliśmy już połowę , i teraz szuka ratunku.
Padły mi trzy rodziny pszczele i muszę liczyć się z mniejszą ilością miodu w tym roku, a jutro jadę przeglądać pozostałe rodziny.
Dziś uczyniono mnie szefem Komitetu Organizacyjnego Zjazdu Absolwentów z okazji 60-lecia szkoły.Tłumaczono, że emeryt ma wiecej czasu, a jak się nie podejmę tego, to....itd.I podjąłem się tego wyzwania, choć wiem, że znowu nie bedę mógł spokojnie pogadać ze stara wiarą ani pobawić sie na balu.
Coś sie stało , że nie mogę wejść na profil "naszej klasy" i odebrać poczty -tracę wiele czasu na przebijanie się przez jakieś blokady.
Hania przeżywa kryzys, napisała w swoim blogu , że umiera i sam już nie wiem, co o tym myśleć (patrz "dziecko-zimy").A pomocy żadnej nie przyjmuje, choć jej potrzebuje natychmiast. Ta bezradność jest porażająca.
Udało mi się porozmawiać z Sapaną na GG i...chyba dobrze.
Tak więc, dobre sprawy przeplatały się dziś z mniej przyjemnymi. takie życie, Jutro ma być cieplutko, wiec odpoczne w pasiece.
Planowałem coś innego, a tymczasem życie pisze swój scenariusz.I muszę się w nim zmieścić,zagrać wyznaczoną mi rolę.
Mój bratanek nagle napisał, że ma zły temat prezentacji maturalnej , choć przerobiliśmy już połowę , i teraz szuka ratunku.
Padły mi trzy rodziny pszczele i muszę liczyć się z mniejszą ilością miodu w tym roku, a jutro jadę przeglądać pozostałe rodziny.
Dziś uczyniono mnie szefem Komitetu Organizacyjnego Zjazdu Absolwentów z okazji 60-lecia szkoły.Tłumaczono, że emeryt ma wiecej czasu, a jak się nie podejmę tego, to....itd.I podjąłem się tego wyzwania, choć wiem, że znowu nie bedę mógł spokojnie pogadać ze stara wiarą ani pobawić sie na balu.
Coś sie stało , że nie mogę wejść na profil "naszej klasy" i odebrać poczty -tracę wiele czasu na przebijanie się przez jakieś blokady.
Hania przeżywa kryzys, napisała w swoim blogu , że umiera i sam już nie wiem, co o tym myśleć (patrz "dziecko-zimy").A pomocy żadnej nie przyjmuje, choć jej potrzebuje natychmiast. Ta bezradność jest porażająca.
Udało mi się porozmawiać z Sapaną na GG i...chyba dobrze.
Tak więc, dobre sprawy przeplatały się dziś z mniej przyjemnymi. takie życie, Jutro ma być cieplutko, wiec odpoczne w pasiece.
Komentarze do wpisu
OdpowiedzUsuńSkocz do dodawania komentarzy
dodano: 28 marca 2008 22:02
Ale to sama przyjemność ściągać rój
autor tpetry
dodano: 28 marca 2008 17:41
U mnie kiedys na jabloni zroily sie pszczoly :)
Roj byl ogromny!
pol metra na pol metra.
najlepsza byla operacja sciagania go do ula:D
Tak w ogole to moj dziadzio tez ma pszczoly , fajna sprawa, tylko,ze trzeba uwazac.
moj tata jako kawaler poszedl na wesele z zapuchnietym okiem, bo pomagal dziadziowi;]
autor aganiesia
blog: www.pieknawiecznosc.blog.onet.pl
dodano: 11 marca 2008 22:57
masz racje Agnisiu, bo dzisiaj wiele spraw przyjęło korzystny obrót
autor tpetry
dodano: 11 marca 2008 21:27
To tylko chwilowe przesilenie wiosenne:)
autor aganiesia
blog: www.pieknawiecznosc.blog.onet.pl
dodano: 11 marca 2008 15:24
Jaką interwencję?
autor hania
blog: www.dziecko-zimy.mylog.pl