Miałem tyle do pisania
Miałem napisać o 13 grudnia - tekst rocznicowy, ale zawiesił mi sie internet, a potem temat przestał być aktualny. Miałem kontynuować temat adwentowy, ale pewne sprawy przerosły mnie i zabrakło już czasu. Miałem opisać swoją śmierć, którą przeżyłem (do dziś nie wiem, czy naprawdę), ale któż by mi uwierzył, a poza tym - czy warto? Tyle tematów snuje sie po tej biednej głowie, którą też i skleroza zaczyna na dodatek doświadczać. Dlatego też piszę teraz o tym , co przeżyłem przed chwilą.
Siedzę w pokoju nauczycielskim i przegladam strony internetowe, czekając na ostatnie w tym roku lekcje. Jestem , mimo nieciekawej pogody, w dobrym nastroju, na jaki stać tylko emeryta.Wszyscy nauczyciele, przerzedzeni przez "przedświąteczna chorobę",pośzli na lekcje. Zostałem sam z komputerem. I wtedywłśniewpadła Dzidka - moja młodsza koleżanka polonistka, szalona, ale wspaniała dziewczyna, uwielbiana przez uczniów. Wpadła na chwilę i autentycznie uradowała się na mój widok (widzimy sie raz na tydzień). Szybko wypytała o wszystkich w domu, o rodzinę, o zdrowie i zaczęła składać świateczne życzenia. Były szczere, radosne ale - zobaczyłem łzy w jej oczach.Gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że w tak pełen egzaltacji sposób wyraża swoje uczucia. Jednak wiem ,że te łzy były wyrazem jej troski o własne dzieci - o "przekręcony" los Mirka,o nienajlepsze zdrowie Basi. Uścisnąłem ją mocno i ucałowałem, bo wiele razy w moich problemach dodawała mi otuchy. Zrozumiałem,że wie iż domyślam się jej problemów.
Oto historia i temat zarazem, na dzisiaj na tan przedśwuiateczny tydzień. Czekam na Nowy Rok.
Miałem napisać o 13 grudnia - tekst rocznicowy, ale zawiesił mi sie internet, a potem temat przestał być aktualny. Miałem kontynuować temat adwentowy, ale pewne sprawy przerosły mnie i zabrakło już czasu. Miałem opisać swoją śmierć, którą przeżyłem (do dziś nie wiem, czy naprawdę), ale któż by mi uwierzył, a poza tym - czy warto? Tyle tematów snuje sie po tej biednej głowie, którą też i skleroza zaczyna na dodatek doświadczać. Dlatego też piszę teraz o tym , co przeżyłem przed chwilą.
Siedzę w pokoju nauczycielskim i przegladam strony internetowe, czekając na ostatnie w tym roku lekcje. Jestem , mimo nieciekawej pogody, w dobrym nastroju, na jaki stać tylko emeryta.Wszyscy nauczyciele, przerzedzeni przez "przedświąteczna chorobę",pośzli na lekcje. Zostałem sam z komputerem. I wtedywłśniewpadła Dzidka - moja młodsza koleżanka polonistka, szalona, ale wspaniała dziewczyna, uwielbiana przez uczniów. Wpadła na chwilę i autentycznie uradowała się na mój widok (widzimy sie raz na tydzień). Szybko wypytała o wszystkich w domu, o rodzinę, o zdrowie i zaczęła składać świateczne życzenia. Były szczere, radosne ale - zobaczyłem łzy w jej oczach.Gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że w tak pełen egzaltacji sposób wyraża swoje uczucia. Jednak wiem ,że te łzy były wyrazem jej troski o własne dzieci - o "przekręcony" los Mirka,o nienajlepsze zdrowie Basi. Uścisnąłem ją mocno i ucałowałem, bo wiele razy w moich problemach dodawała mi otuchy. Zrozumiałem,że wie iż domyślam się jej problemów.
Oto historia i temat zarazem, na dzisiaj na tan przedśwuiateczny tydzień. Czekam na Nowy Rok.
Komentarze do wpisu
OdpowiedzUsuńSkocz do dodawania komentarzy
dodano: 10 lutego 2008 22:10
ciesze się ze wróciłeś :) pamiętasz tą pracę o czerwcu '56? dziś dowiedziałam się że otrzymałam wyróżnienie, a prac było naprawdę wiele (sprawdzano je 8 miesięcy...). Ciesze się. Jednak ciesze się tylko z tego bo cala reszta jest do bani... Powinieneś założyc sobie nowy nr gg, bo ten stary jest już nieaktywny. pozdrawiam.
autor hania