To była wspaniała, nieopowtarzalna klasa
Uczestniczyłem wczoraj w spotkaniu klasy, która 25 lat temu zdawała maturę, a której przez 2,5 pierwszych lat nauki byłem wychowawcą. To było też pierwsze moje wychowawstwo, przerwane urlopowaniem do pracy w "Solidarności" w 1980 i internowaniem w 1981r. Potem , do 1990r nie wolno mi było mieć wychowawstwa ze wgledu na zakaz SB i władz kuratoryjnych. Ale ta klasa była wspaniała Nie bali sie uczniowie przysyłać oficjalnych kartek z pozdrowieniami do swoich nauczycieli internowanych w Uhercach (siedział ze mną także dyrektor szkoły).To była taka klasa, z którą można było "konie kraść". Klasa koedukacyjna, gdzie chłopcy byli wobec koleżanek bardzo szarmanccy.
Kiedy pojechalismy rowerami na biwak do Nowej Grobli, a dziewczynom psuły się rowery, to odstapili im swoje, a w drodze powrotnej trzech z nich wracało do domu pociągiem ,taszcząc ze sobą zepsute jednoślady koleżanek, one zaś wracały na ich rowerach.Tacy to byli wówczas dżentelmeni i - jak się wczoraj okazało - tacy pozostali do dziś .
Nie było wśród nich geniuszy, nie byli też aniołami, ale mieli charakter. To oni oduczyli mnie palenia papierosów, na wspomnianym biwaku. Kiedy siedzielismy przy wieczornym ognisku, a komary nieźle gryzły, postanowiłem - młody wówczas nauczyciel - skorzystać z luzackiej sytuacji poza szkoła i zapalić papierosa.Gdy wyjąłem "klubowego" i już miałem zamiar przypalić, z naprzeciwka odezwał się Szczepan - wówczas harcerz,dziś nauczyciel wf-u i radny miejski : "Panie profesorze... my nie palimy...." I chociaż on już tego - jak twierdzi -nie pamięta, to ja zapamiętałem doskonale , bo od tego momentu skończyło się moje palenie w szkole, potem w domu i na długo , długo zostałem abstynentem nikotynowym.
Po wizycie na cmentarzu i zapaleniu zniczy na grobach zmarłych profesorów, przy których zaczęły się wspominki, Mszę św.odprawił uczeń tej klasy , ks. Andrzej, będący proboszczem w bieszczadzkiej parafii, a posługą liturgiczną( ministrantura , liturgia słowa, oprawa muzyczna) zajęli się przedstawiciele współczesnego pokolenia młodzieży naszej szkoły (syn Eli i dwaj pierwszoklasiści - uczniowie Szczepana).
Podczas przyjęcia jubileuszowego, trwającego do późnych godzin nocnych, było tyle radości, tyle młodzieńczych wspomnień, piosenek uczniowskich, że żal było opouszczać imprezę.Gdyby zamknąć oczy i nie widzieć łysin, tudzież siwych włosów i zarostu niektórych oraz tatusiowych brzuszków,(dziewczyny raczej nadal młodo się trzymały), to wydawałoby się, że jest się w klasie 25 lat wstecz i jest się samemu młodszym. Przywoływane wspomnienia - choć to już nie pierwsze takie spotkanie - stawały się także dla nas, grupki nauczycieli - okazją poznania wielu ówczesnych tajemnic naszych wychowanków, a także odkrycia prawdziwych kulis niektórych wydarzeń, które wówczas były przedmiotem narad Rady Pedagogicznej. I poznaliśmy prawdę o nas samych - jak wówczas byliśmy postrzegani, jak odbierano nasze słowa , które z nich najbardziej do naszych wychowanków docierały i jaki ślad pozostawiły. Przyznam, że z satysfakcją słuchaliśmy tego wszystkiego.
Tak. takiej klasy już potem nie miałem przyjemności prowadzić.
Uczestniczyłem wczoraj w spotkaniu klasy, która 25 lat temu zdawała maturę, a której przez 2,5 pierwszych lat nauki byłem wychowawcą. To było też pierwsze moje wychowawstwo, przerwane urlopowaniem do pracy w "Solidarności" w 1980 i internowaniem w 1981r. Potem , do 1990r nie wolno mi było mieć wychowawstwa ze wgledu na zakaz SB i władz kuratoryjnych. Ale ta klasa była wspaniała Nie bali sie uczniowie przysyłać oficjalnych kartek z pozdrowieniami do swoich nauczycieli internowanych w Uhercach (siedział ze mną także dyrektor szkoły).To była taka klasa, z którą można było "konie kraść". Klasa koedukacyjna, gdzie chłopcy byli wobec koleżanek bardzo szarmanccy.
Kiedy pojechalismy rowerami na biwak do Nowej Grobli, a dziewczynom psuły się rowery, to odstapili im swoje, a w drodze powrotnej trzech z nich wracało do domu pociągiem ,taszcząc ze sobą zepsute jednoślady koleżanek, one zaś wracały na ich rowerach.Tacy to byli wówczas dżentelmeni i - jak się wczoraj okazało - tacy pozostali do dziś .
Nie było wśród nich geniuszy, nie byli też aniołami, ale mieli charakter. To oni oduczyli mnie palenia papierosów, na wspomnianym biwaku. Kiedy siedzielismy przy wieczornym ognisku, a komary nieźle gryzły, postanowiłem - młody wówczas nauczyciel - skorzystać z luzackiej sytuacji poza szkoła i zapalić papierosa.Gdy wyjąłem "klubowego" i już miałem zamiar przypalić, z naprzeciwka odezwał się Szczepan - wówczas harcerz,dziś nauczyciel wf-u i radny miejski : "Panie profesorze... my nie palimy...." I chociaż on już tego - jak twierdzi -nie pamięta, to ja zapamiętałem doskonale , bo od tego momentu skończyło się moje palenie w szkole, potem w domu i na długo , długo zostałem abstynentem nikotynowym.
Po wizycie na cmentarzu i zapaleniu zniczy na grobach zmarłych profesorów, przy których zaczęły się wspominki, Mszę św.odprawił uczeń tej klasy , ks. Andrzej, będący proboszczem w bieszczadzkiej parafii, a posługą liturgiczną( ministrantura , liturgia słowa, oprawa muzyczna) zajęli się przedstawiciele współczesnego pokolenia młodzieży naszej szkoły (syn Eli i dwaj pierwszoklasiści - uczniowie Szczepana).
Podczas przyjęcia jubileuszowego, trwającego do późnych godzin nocnych, było tyle radości, tyle młodzieńczych wspomnień, piosenek uczniowskich, że żal było opouszczać imprezę.Gdyby zamknąć oczy i nie widzieć łysin, tudzież siwych włosów i zarostu niektórych oraz tatusiowych brzuszków,(dziewczyny raczej nadal młodo się trzymały), to wydawałoby się, że jest się w klasie 25 lat wstecz i jest się samemu młodszym. Przywoływane wspomnienia - choć to już nie pierwsze takie spotkanie - stawały się także dla nas, grupki nauczycieli - okazją poznania wielu ówczesnych tajemnic naszych wychowanków, a także odkrycia prawdziwych kulis niektórych wydarzeń, które wówczas były przedmiotem narad Rady Pedagogicznej. I poznaliśmy prawdę o nas samych - jak wówczas byliśmy postrzegani, jak odbierano nasze słowa , które z nich najbardziej do naszych wychowanków docierały i jaki ślad pozostawiły. Przyznam, że z satysfakcją słuchaliśmy tego wszystkiego.
Tak. takiej klasy już potem nie miałem przyjemności prowadzić.
Komentarze do wpisu
OdpowiedzUsuńSkocz do dodawania komentarzy
dodano: 25 czerwca 2008 0:23
Spotkanie po latach to zazwyczaj miłe wspomnienia młodych lat. A czas płynie niezmiennie
autor malgosia.pppp
blog: trochesmutkutrocheradosci.bloog.pl
dodano: 17 czerwca 2008 10:11
Wiesz drogi Tomaszu, ja uciekam od wspomnień, może nie od wszystkich, ale ... Żyje dniem dzisiejszym i cieszę się każdym dniem. Może z czasem to się zmieni. Jednak teraz drzwi do przeszłości zatrzasnełam z całą siłą. Czasami tylko pozwalam sobie na wspomnienia z Niemiec, gdzie kilka lat temu pracowałam prawie rok. Tam odkryłam siebie. A może to inni mi pokazali jaka naprawdę jestem. Waetościową osobą. To wtedy zaczełam o siebie walczyć.
Pozdrawiam cieplutko
autor sapana
blog: sapana.bloog.pl