Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

26 grudnia, 2017

Gzieś obok nas - 08 maja 2008

Przechodzimy obok setek ludzi dziennie, mijamy się, zaabsorbowani własnymi sprawami.
A tymczasem warto nieraz spojrzeć poza czubek swojego nosa i dojrzeć Człowieka.
Długo już nie pisałem, choć zasiadam do komputera dość często. Zwykle brakuje mi czasu, by po przeczytaniu różnych tekstów zdobyć sie na wysiłek twórczy. Poza tym rozpoczęły się prace na działce (wreszcie odbudowuję spaloną jesienią altankę i choć żal tamtej, to obecna będzie większa, bardziej funkcjonalna i ładniejsza. A ponadto trudniejsza do spalenia. Zatem nie ma złego, co by na dobre nie wyszło).
Rozpoczął się sezon pszczelarski i w związku z tym mam troche więcej pracy w pasiece. Zbliża się I Komunia Św.(już w niedzielę) mojego wnuka i cały tydzień malowałem mu na prezent od dziadków jego portret (on jeszcze o tym nie wie).
Piszę wspomnienia z internowania i wychodzi mi juz pokaźna książka, a termin mam krótki.
Wczoraj rozpocząłem pracę w komisjach maturalnych i będę w nich trwał do 20 maja.
Właśnie wracałem z egzaminu i szczęśliwy, że jeszcze zdążę pojechać na działkę, dostrzegłem w drodze do domu dwie osoby, których widok przysłonił mi radość.
Często , od kilkunastu lat widuję tą kobietę, starowinkę. Dzisiaj także ją ujrzałem - skuloną w pałąk bidulę, z twarzą prawie na poziomie kolan, podpierającą się krótkim kosturem. W drugiej dłoni trzymała torbę , którą prawie wlokła po chodniku. Jej poruszanie się trudno nazwać chodzeniem. To raczej powolne, ale uparte, systematyczne dosuwanie lewej nogi do prawej , na odległość niespełna 20 centymetrów. Zawsze głowę miała owiniętą chustą zasłaniającą twarz, ale teraz zobaczyłem ją bez niej. Mogłem wreszcie rozpoznać rysy twarzy, które - mimo zniekształcenia zmarszczkami i bólem - wydały mi się niezwykle szlachetne. Kim jest ta kobieta? Jakie doświadczenia pochyliły ją aż tak do ziemi , ale też jaka siła każe jej codziennie przyjeżdżać autobusem ze wsi do miasta i odbywać taką wędrówkę? W samotności, wśród tłumu przechodniów?
Zaledwie kilkadziesiąt metrów od tego miejsca, kiedy jeszcze rozmyślałem o tej biednej babuleńce, natknąłem się na drugą osobę, której widok mam do teraz przed oczyma.
To mój były uczeń sprzed sześciu lat, który pod koniec roku szkolnego przerwał naukę w I klasie technikum. Mieliśmy z nim spore problemy w szkole ze względu na jego sytuację rodzinną. Krzysiek bowiem był synem alkoholika, w zwiazku z tym często musiał nocować poza domem, a mieszkał na wsi w innym powiecie, kilkadziesiąt kilometrów od szkoły. Teraz zamieszkał w naszym mieście, kątem u babci w bloku. Ale babcia miała męża , równieź alkoholika, a także drugą córkę z dziećmi, więc z coraz większą niechęcią patrzyła na swojego wnuka. Wreszcie oskarżyła go o kradzież i wyrzuciła z domu . Zainteresowaliśmy panią pedagog losem Krzyśka. Krzysiek bowiem wykazywał dużo chęci do nauki. Starał się , ale nie zawsze potrafił sprzedać swoje wiadomości. Na j.polskim dostrzegłem , że był jednym z nielicznych , którzy czytali całą lekturę. Zgłaszał się do odpowiedzi i to było doceniane. Czasem udało mu sie zdobyć piątkę i widać było ogromnąsatysfakcję na twarzy chłopaka.Widziałem, że chłonął każde moje słowo.
Umieściliśmy Krzyśka w bursie międzyszkolnęj, zwalniając z opłat. Ale zaczęły się problemy. Koledzy nie chcieli z nim mieszkać w jednej sali. Stał się też obiektem drwin, które przeniosły się na teren klasy. Zaczęto skarżyć się na Krzyśka, że jest agresywny wobec współlokatorów. Pani pedagog wymusiła na wezwanej do szkoły matce zgode na przebadanie go przez psychologa.Kierownictwo bursy dało Krzyśkowi jednoosobowy pokój. Wyjasniona została też tajemnica niechęci kolegów do Krzyśka. Wynikała ona z tego problemu, że unikał on mydła i wody jak ognia.Nasze rozmowy z nim na ten temat nie przyniosły rezultaów, a lekcje z udziałem Krzyśka stały się męczarnią dla wszystkich, bo Krzysiek nie mył się .Wezwana matka skwitowała nasze sugestie odnośnie higieny Krzyśka słowami: - Proszę pani , my wszyscy tak śmierdzimy, ooo! - tu podsunęła pod nos pani pedagog swoja pachę .
Krzysiek wytrwał w szkole do połowy maja, potem przestał uczęszczać . Wyprowadził się z bursy i zamieszkał u kolegów. Potem w czerwcu wybrał dokumenty. Od tego momenu zobaczyłem  go po raz pierwszy wczoraj.
Krzysiek wyrósł jeszcze, rysy twarzy zrobiły mu sie męskie, ale w postawie , zwłaszcza w chodzie postarzał się. Poruszał sie na półprzygietych nogach , szurając nimi - tak, jak to robia bardzo starzy albo chorzy na gościec stawowy ludzie. Twarz miał zszarzałą, pokrytą ropnymi krostami. Miał na sobie, mimo słonecznej pogody, zimową , niebieską kurtkę,mocno zniszczoną i podziurawioną oraz spodnie przydługawe i mocno postrzępione u dołu. Ręce chyba nie myte od roku, prawie czarne.Wargi popękane.
Na mój widok Krzysiek odwrócił głowę i chciał udawać ,że mnie nie widzi. Kiedy zrównaliśmy się, zatrzymałem go. On pochylił sie nisko do ziemi, skulił ramiona i tak zastygł na chwilę. Poprosiłem , by sie wyprostował i spytałem, gdzie mieszka, czy może jest u babci.Odpowiedział wymijająco , że jeszcze nie wie, gdzie bedzie spał.Nie miał wyraźnie ochoty do rozmowy, jego wzrok - nieobecny w tej rozmowie - błądził gdzieś indziej. Wyjąłem kilka złotych i garść groszaków z kieszeni (wszystko , co w tej chwili miałem) i dałem mu, by choć coś kupił sobie do jedzenia. Chciałem umówić sie z nim na rozmowę, ale on złożył ręce , zaczął bić pokłony ,powtarzając w kółko:- Bóg zapłać, Bóg zapłać - i oddalił się .
Już do końca dnia ten obraz Krzyśka, znajdujacego sie na dnie egzystencji, nie dawał mi spokoju . I także obraz pierwszy - tej starowinki, która nie poddawała sie słabości starczej i małymi kroczkami posuwała sie przez życie.


Gzieś obok nas

czwartek, 08 maja 2008 1:09

1 komentarz:

  1. Komentarze do wpisu
    Skocz do dodawania komentarzy

    dodano: 15 czerwca 2008 15:45

    Krzyśka od tego momentu nie widziałem, ale pisała o nim nasza lokalna prasa krótką notkę, ze jakaś czytelniczka interweniowała przez policje , bo dwa razy prosił ją o pieniądze. Dałem dane do redakcji i mamy być w kontakcie, gdybyKrzysiek się pojawił.

    autor Tomasz

    blog: przedspiew
    dodano: 13 czerwca 2008 20:33

    Witam, przyznaje że z zainteresowaniem przeczytałam tą ostat6nia historię z Twojego życia...i przyznaje, że też by mnie to bardzo ruszyło, w obu przypadkach. Widzisz jestem osoba bardzo wrażliwa i umiem dostrzec wiele spraw i krzywdy, tej której ludzie na ogół nie widzą na codzien. A szkoda, że jej nie widzą;( Zaś chło[pak dostał i miał możliwośc skorzystania z pomocy, lecz podjął inna decyzje, może nie wiedział gdzie tak naprawde isć...bo życie jest zaskakujące.

    autor nescaffee

    blog: mala-biala-nescaffee.bloog.pl
    dodano: 20 maja 2008 22:43

    Dziękuję Sapano. Masz rację co do kondycji pokoleń. Na temat tego, kto pierwszy powinien pisać - nie zgadzam się . Każdemu przychodzi odpowiednia pora.

    autor tpetry

    blog: Przedspiew,
    dodano: 20 maja 2008 19:38

    Witaj Tomaszu. Z przyjemnością przeczytałam, że piszesz wspomnienia z internowania, bo to właśnie Ty a nie ja, powinieneś wydać książkę.
    Starsi ludzie , mają często wielokroć więcej sił niż, młodzi. Są zahartowani przez życie i może dlatego tak rzadko się poddają. Młodzi ludzie są jak wiotkie młode drzewa. Gdy rosną wśród innych starych drzew pną sią w gorę, ku słońcu, jeśli rosną samotnie, może je powalić lada powiew.
    Pozdrawiam cieplutko

    autor sapana

    blog: sapana.bloog.pl
    dodano: 13 maja 2008 19:00

    Oczywiście, Kochana Dyskrecjo , ale Tylko wtedy, gdy wymienia sie te osoby z imienia i nazwiska lub podaje w okolicznościach,które mogłyby ułatwić ich rozpoznanie.W tym wypadku ani jedna, ani druga okoliczność nie miały miejsca. Samo imię chłopca, niekoniecznie prawdziwe. Gdybyśmy stosowali się rygorystycznie do Twojej rady, nie powstałby ani jeden felieton prasowy, ani jeden reportaż - nie mówiąc już o literaturze. Jednakże dziękuję za odwiedziny i za wpis. Rozumiem też Twoje intencje i pozdrawiam

    autor tpetry

    blog: Przedspiew,
    dodano: 12 maja 2008 20:59

    powiem szczerze - pewnych spraw o innych bez ich zgody nie umieszcza się na forum dostępnym wszystkim....

    autor dyskrecja
    dodano: 08 maja 2008 23:47

    Czy teraz lepiej? - właśnie zmieniłem

    autor tpetry

    blog: Przedspiew,
    dodano: 08 maja 2008 22:06

    nie da sie czegos zrobic z ta czcionka...? nie idzie czytac w ogole ;/

    autor hania

    OdpowiedzUsuń