Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

w "dole" - 25 sierpnia 2012

Gdy dopadnie cię chandra
 
    Zdarza się chyba każdemu, najbardziej wesołemu, zadowolonemu z życia człowiekowi. Mój poeta, Jan z Czarnolasu, wyznawca stoicyzmu i epikureizmu, miał takie chwile. Ale "pozbierał się", czemu dał wyraz w Trenie XIX . Znany  i  kochany za wspaniały humor komediopisarz Aleksander Fredro miał napady złego humoru i wówczas wyganiał swoich gości. Zatem nic dziwnego, że ten temat zagościł dziś i w moim blogu, którego tytuł wywodzi się z wiersza Leopolda Staffa "Przedśpiew", głoszącego "pochwałę życia" mimo nie zawsze radosnych jego barw.
   U piszącego te słowa również ten stan, zwany "chandrą" lub "dołem", pojawia się co jakiś czas. Nie ma przed nim ucieczki. Wówczas, zamiast snu przychodzą różne myśli, kotłują się pod czaszką , bolą. Przewracam się z boku na bok, układając teksty mów na "różne sytuacje", wywołując koszmary. Mam do kogoś niewypowiedziany żal, uświadamiam sobie własną niemoc, "małowartość", bezsilność wobec natłoku nieprzyjemnych zdarzeń, które już były, jeszcze trwają lub mają, czy mogą nadejść. I tak prawie do rana.
  Najgorzej, gdy ten stan trwa kilka dni. Nie wolno do tego dopuścic, bowiem może przerodzić się w depresję. Trzeba oderwać się  od tych  złych myśli, podejmując działania pozytywne: praca fizyczna, spacer, zwierzenie przed osoba zaufaną no i ... najważniejsze: modlitwa - taka szczera, bez patosu, bez klepania paciorka, ale rozmowa z Bogiem, z Jezusem, Maryją , ze swoim  Patronem,  z Aniołem Stróżem... To jest wyjście z sytuacji - zawałoby się - beznadziejnej. Warto. Właśnie to mi sie udało, choć niebo jeszcze zachmurzone i w dali  słychać grzmoty odchodzacej burzy.

w "dole"

sobota, 25 sierpnia 2012 0:15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz