Spotkanie w Stróżach
Miałem ten tekst napisać w ub. niedzielę, zaraz po powrocie z XX Biesiady u Bartnika Sądeckiego (1-3 lipca), ale wiecie, jaka była pogoda. Musiałem wykonywać inne czynności, a poza tym, w deszczowe, chmurne dni nie mam polotu do pisania. Tak więc, nie napisałem nic ani w blogu, ani do serwisu "Wiadomości24". A gdy zaczęło się przejaśniać, musiałem nadrabiać inne zaległości, stąd ten tekst dopiero dzisiaj.
Już trzeci raz na tym podkarpackim , ale też i ogólnopolskim , czy nawet światowym święcie miodu spotkałem się z Bożenką - Promyczkiem i jej mężem. W poprzednich spotkaniach uczestniczyli jeszcze dwaj najmłodsi "muszkietrowie" (tak nazwałem po pierwszym spotkaniu wszystkich trzech chłopaków Bożenki, z tym najważniejszym) , ale ich wiek dorastania oraz niezbyt sprzyjająca pogoda sprawiły, że byli zajęci czymś, co bardziej odpowiadało zainteresowaniom nastolatków "pod wąsem".
Oczywiście były bardzo ciekawe konferencje poświęcone różnym tematom interesującym pszczelarzy i konsumentów miodu. Ze względu na iście jesienną aurę, odbywały się w olbrzymim namiocie.
Dla mnie ważne było spotkanie z Bożenka i jej mężem. Razem spędziliśmy mile czas mimo zimna i przelotnego deszczu, odwiedzając znane nam z poprzednich lat miejsca, a przede wszystkiom Skansen Pszczelarski im. Bogdana Szymusika i Muzeum Pszczelarstwa.Wstąpiliśmy też do pszczelarskiej restauracji na kawę i deser. Nie zapomnieliśmy też o tradycyjnej kiełbasie z rożna , przy której nawet zimne piwo smakowało.
Uzbrojony w wiedzę po jednej z konferencji, usilnie przekonywałem Bożenkę do codziennego spożywania pyłku pszczelego. Napisała mi potem, że na drugi dzień, będąc jeszcze raz w Stróżach, kupiła pyłek i zaczęła zażywanie (polecam wszystkim zainteresowanym). Wszystko uwieczniał swoim aparatem mąż Bożenki, który jest jest nie tylko doskonałym informatykiem, ale również potrafi znaleźć interesujące obiekty do fotografowania. Zresztą, zobaczcie sami.
Po piwku namawiam Bożenkę do spożywania pyłku pszczelego, no i rozmawiamy też o Was.
.
To ule figuralne w skansenie
To stare ule słomiane, tzw koszki oraz miodarki , czyli sprzęt do wirowania miodu.
Tu można było sobie posiedzieć przy piwku i grilowanej kiełbasce.
Jedno z wielu stoisk pszczelarskich.
Mąż Bożenki znalazł pewne osobliwe miejsca: Kuratorium,
groźnie kojarzącą się Prokuraturę
no i w jednej osobie Pana kuratoratora i prokuratora
I choć było zimno , choć trochę popadało deszczem, to jednak nastrój dopisywał, a to za sprawą naszego Promyczka , czyli Bożenki
Miałem ten tekst napisać w ub. niedzielę, zaraz po powrocie z XX Biesiady u Bartnika Sądeckiego (1-3 lipca), ale wiecie, jaka była pogoda. Musiałem wykonywać inne czynności, a poza tym, w deszczowe, chmurne dni nie mam polotu do pisania. Tak więc, nie napisałem nic ani w blogu, ani do serwisu "Wiadomości24". A gdy zaczęło się przejaśniać, musiałem nadrabiać inne zaległości, stąd ten tekst dopiero dzisiaj.
Już trzeci raz na tym podkarpackim , ale też i ogólnopolskim , czy nawet światowym święcie miodu spotkałem się z Bożenką - Promyczkiem i jej mężem. W poprzednich spotkaniach uczestniczyli jeszcze dwaj najmłodsi "muszkietrowie" (tak nazwałem po pierwszym spotkaniu wszystkich trzech chłopaków Bożenki, z tym najważniejszym) , ale ich wiek dorastania oraz niezbyt sprzyjająca pogoda sprawiły, że byli zajęci czymś, co bardziej odpowiadało zainteresowaniom nastolatków "pod wąsem".
Oczywiście były bardzo ciekawe konferencje poświęcone różnym tematom interesującym pszczelarzy i konsumentów miodu. Ze względu na iście jesienną aurę, odbywały się w olbrzymim namiocie.
Dla mnie ważne było spotkanie z Bożenka i jej mężem. Razem spędziliśmy mile czas mimo zimna i przelotnego deszczu, odwiedzając znane nam z poprzednich lat miejsca, a przede wszystkiom Skansen Pszczelarski im. Bogdana Szymusika i Muzeum Pszczelarstwa.Wstąpiliśmy też do pszczelarskiej restauracji na kawę i deser. Nie zapomnieliśmy też o tradycyjnej kiełbasie z rożna , przy której nawet zimne piwo smakowało.
Uzbrojony w wiedzę po jednej z konferencji, usilnie przekonywałem Bożenkę do codziennego spożywania pyłku pszczelego. Napisała mi potem, że na drugi dzień, będąc jeszcze raz w Stróżach, kupiła pyłek i zaczęła zażywanie (polecam wszystkim zainteresowanym). Wszystko uwieczniał swoim aparatem mąż Bożenki, który jest jest nie tylko doskonałym informatykiem, ale również potrafi znaleźć interesujące obiekty do fotografowania. Zresztą, zobaczcie sami.
Po piwku namawiam Bożenkę do spożywania pyłku pszczelego, no i rozmawiamy też o Was.
.
To ule figuralne w skansenie
To stare ule słomiane, tzw koszki oraz miodarki , czyli sprzęt do wirowania miodu.
Tu można było sobie posiedzieć przy piwku i grilowanej kiełbasce.
Jedno z wielu stoisk pszczelarskich.
Mąż Bożenki znalazł pewne osobliwe miejsca: Kuratorium,
groźnie kojarzącą się Prokuraturę
no i w jednej osobie Pana kuratoratora i prokuratora
I choć było zimno , choć trochę popadało deszczem, to jednak nastrój dopisywał, a to za sprawą naszego Promyczka , czyli Bożenki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz