Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

starość - 28 listopada 2012 0:40

A gdy nadejdzie jesień życia , czyli : człowiek stary w rodzinie (cz.2)


„Miłosierdzie  względem ojca nie pójdzie  w zapomnienie,
w miejsce grzechów zamieszka u ciebie,
w dzień utrapienia wspomni się o tobie,
jak szron w piękną pogodę, tak rozpłyną się twoje grzechy” (Mdr Syr3,14-15)

       Nie będę tu odkrywał  niczego nowego. Problem  starości poruszony w poprzednim artykule jest wiecznie aktualny i – jak pisałem wcześniej – dotknie każdego z nas. Rzecz w tym, by do jej godnego przeżywania przygotowywać się  wcześniej. Przygotowywać siebie i swoich najbliższych, bowiem  ich udział w naszej starości  będzie istotny.
      Starość  zazwyczaj wiąże się z niedomaganiem umysłu i ciała. Nasze  szare komórki mózgowe – te odpowiedzialne za rejestrowanie , kojarzenie zdarzeń, zapamiętywanie i logiczne myślenie -  powoli   zanikają . Jest to proces naturalny, aczkolwiek jego następowanie uzależnione jest w dużym stopniu od trybu naszego życia, sposobu odżywiania się ,  przebytych  chorób (słodycze, używki, brak ruchu ten proces znacznie przyśpieszają). Zaczynamy więc  zapominać,   pytać po kilka razy o to samo, powtarzać jakieś  informacje w niewielkich odstępach czasu.  Więcej pamiętamy z dalekiej przeszłości, niż z niedawnych zdarzeń. Nasz słuch jest już przytępiony, więc  mamy trudności ze zrozumieniem   innych , bowiem  niektóre spółgłoski , zwłaszcza te bezdźwięczne lub w wygłosie (kończące słowo) nie docierają do nas i słyszymy „dziurawe” lub niedokończone wyrazy, zdania . Mamy również problem z wypowiadaniem się, bowiem zaczyna brakować zapomnianych określeń, a  i głos nam gdzieś zanika. To powoduje poważny dyskomfort  wyłączający nas stopniowo z życia towarzyskiego. Opuszczają nas powoli siły, z czasem  stajemy się coraz bardziej niedołężni, coraz częściej wymagamy pomocy innych w różnych sytuacjach codziennego życia. Jeżeli jeszcze możemy  poruszać się o własnych siłach i sami wykonać wokół siebie codzienny obrządek (mycie się ,  jedzenie, czynności fizjologiczne), to pół biedy. Gorzej, gdy przyplącze się choroba , która przykuje nas do łóżka i gdy będziemy w znacznym stopniu uzależnieni od najbliższych, którzy będą musieli  obsługiwać nas prawie we wszystkim – od karmienia, po mycie , przebieranie, etc. Zwłaszcza czynności  wokół naszych potrzeb fizjologicznych , gdzie przełamana  musi zostać bariera wstydu z naszej  strony i osoby nas obsługującej, stają się przyczyną  dyskomfortu psychicznego.
       Często w opowieściach znajomych, w literaturze,  w filmach spotykamy się z problemem ludzi starszych w rodzinie. Funkcjonują  też pewne stereotypy wzajemnych relacji między staruszkami a ich rodziną. „Dziadek, babka  - słyszy się nieraz  - są nie do wytrzymania. Już mi nerwy puszczają”. To prawda, często takie trudne sytuacje w rodzinach  wielopokoleniowych mają miejsce. Są jednak i takie rodziny,  w których  mimo trudności związanych z przeżywaniem starości kogoś najbliższego, takie stwierdzenia nie padają, gdyż właśnie owi „dziadek i babka” przeżywają swoją starość pogodnie i spokojnie, starając się nie sprawiać swoim najbliższym wielu problemów.  Nasze sytuacje życiowe potwierdzają  zatem  jedne stereotypy i stanowią zaprzeczenie innych .  Istnieje bardzo obszerna literatura  naukowa  z dziedziny medycyny, psychologii, pedagogiki, socjologii , dotycząca tego zagadnienia, po którą warto sięgnąć, by zrozumieć problem ludzi starych.
       Doświadczając samemu  tego wszystkiego, co wiąże się  z obecnością  seniorów  w rodzinie, a także wsłuchując się w głosy znajomych i  przyjaciół, uczę się tego, jak postępować z najbliższymi mi osobami  - teraz, gdy oczekują one ode mnie wsparcia i … w niedalekiej przyszłości, gdy to ja wsparcia będę oczekiwał od moich dzieci i wnuków.
       Rozumiem doskonale  tych ,  którzy z problemem starości w rodzinie nie mogą sobie poradzić, którzy są rzeczywiście u kresu wytrzymałości  psychicznej i fizycznej( bo i tak często jest) .  Każdy przypadek  jest inny, zależny od wielu czynników,  dlatego daleki jestem od wyrokowania  i  osądzania.
    Moją intencją jest uczulenie na problem  i skłonienie młodszych i zdrowych członków rodziny, gdy jest źle, do spojrzenia nań z innej perspektywy.  Tę perspektywę wyznaczają  nam  przede wszystkim wiara  i miłość. Wierzę, że ten staruszek, ta staruszka  nadal są osobami  drogimi Bogu, że  ich obecność w moim życiu, związana nawet z niedogodnościami, dyskomfortem,  jest mi  przez Niego „zadana”.  Mój stosunek do tych osób jest więc niejako  sprawdzianem  wierności   temu, co  wyznaję jako chrześcijanin, a jednocześnie mego  zaufania Panu Bogu.  Poza tym, nie przestałem nagle kochać dlatego , że ta osoba jest już niedołężna, głucha, cierpi  na demencję starczą  ze wszystkimi tego objawami jak:  zdziecinnienie, złe nastroje , zrzędliwość , upór , dziwne zachowania, dokuczliwość, etc. To nadal jest mój dziadzio, ojciec, to nadal jest moja babcia, czy mama, teściowa , teść ; to osoby, które mnie kochały, poświęcały mi swój czas , zdrowie i wszystko co najdroższe, gdy ja  jako dziecko byłem zdany  na ich opiekę. Teraz  po prostu spłacam dług, stając się ich podporą  w starości.
      W relacjach z „wiekowymi” członkami rodziny  w domu  na pewno pojawiają się  trudne chwile. Często jest tak, że osoba starsza, dotknięta już poważnie zaawansowaną demencją, staje się szczególnie przykra dla najbliższego członka rodziny - np. dla któregoś ze swoich dzieci, co jest dla  syna, córki szczególnie bolesnym doświadczeniem.  Znam takie sytuacje. Cóż wtedy?  Należy przede wszystkim uświadomić sobie, że ta złośliwość , dokuczliwość , czasem też wrogość przejawiająca się agresją  słowną,  jest efektem  zachodzących zmian w  mózgu, w psychice, jakichś wewnętrznych  wyobrażeń, a nie świadomego działania.  Dobrze jest nie odpowiadać tu  gniewem , bowiem on ten  chory stan potęguje, wzmacnia.  Tu potrzebna jest raczej  modlitwa o dar wybaczenia  doznanej przykrości, o cierpliwość  i modlitwa właśnie za tę  bliską osobę. Proszę wierzyć, że to pomaga. Znajdujemy wówczas właściwy dystans  do tych przykrości;  już przestają tak boleć, a jeśli jeszcze podejdziemy do tego z uśmiechem , obrócimy wszystko w żart, wówczas jesteśmy na najlepszej drodze  do pozytywnej przemiany we wzajemnych relacjach.
      Opiekując się swoimi rodzicami – staruszkami, okazując im serce,  miłość, zrozumienie dla ich stanu i potrzeb, zapewniamy jednocześnie sami sobie należny szacunek naszych dzieci i wnuków,  ich godziwą opiekę,  gdy sami  już   wejdziemy w okres  schyłku naszej   jesieni życia.   
                                                                                                                            

starość

środa, 28 listopada 2012 0:40

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz