Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

Czarne ptaki - 12 grudnia 2012

W rocznicę

   Czarne ptaki,  duże czarne ptaki nieustannie towarzyszą człowiekowi. Są na naszych podwórkach, na naszych polach, gnieżdżą się na szczytach drzew.  Za dnia, pojedyncze osobniki, bez wzgledu na pogodę siedzą:  to na gałęzi drzewa , to na antenie telewizyjnej ,  to na jakimś słupie - obserwatorzy naszej codziennej krzątaniny i śmietników. Wystarczy rzucić jakąś skórkę, kęsek, a już z różnych stron spływają na ziemię - wpierw najbliżsi "obserwatorzy", a za nimi reszta,  z dalszego obszaru. Czasem wywiązuje się  między nimi walka, którą wygrywa najsprytniejszy i wówczas on staje się posiadaczem i konsumentem smakowitego kęska, dopóki inny, jeszcze bardziej sprytny,  podstępnie mu  go nie odbierze. Pod wieczór, wraz z nieustannie towarzyszacymi im mniejszymi kuzynkami kawkami, zlatują się do parku, zagajnika, obsiadając szczyty wysokich drzew niczym czarne liście i  przekrzykując się rozdartym  krakaniem, ustalają moment odlotu na nocny spoczynek. Co jakiś czas, niczym oklaski dla "mówcy" rozlega się łopot  setek, tysięcy czarnych skrzydeł, który, przechodząc falą  z jednego skraju  parku  na drugi, nagle ucicha. I tak kilka razy. W tym czasie  dolatują jeszcze jacyś "maruderzy" z  bardziej odległych pól. Następuje moment ciszy przeplatanej pojedynczym "czkaniem" kawek i wreszcie, jakby na czyjś sygnał, szczyty drzew ożywają  wrzaskiem połączonym z furkotem skrzydeł. "Czarne liście"  wzbijają się kolejno z gałęzi i zasnuwając  ciemniejące niebo krzyczacą ławicą,  odpływają do niedalekiego lasu na nocny spoczynek
    Lubię obserwować te ptaki, zwane popularnie wronami, choć wronami w rzeczywistości nie są, tylko gawronami. Wrony prawdziwe, o popielato-czarnym upierzeniu,  w rejonie mojego zamieszkania  nie występują,  dlatego też te właśnie gawrony, bezpłatni czyściciele naszych śmietników,  uchodzą za wrony. Podziwiam je za osobliwe piękno, mimo pozornej pokraczności, za spryt, pomysłowość w zdobywaniu pożywienia, za mądrość.
   Wrony - obojętnie - te właściwe, czy też opisane przeze mnie, są bohaterkami powieści, dramatów, poezji,  nawet filmów. Niesłusznie są symbolem żarłoctwa, prostactwa, głupoty. Niesłusznie, bowiem te przypisane im cechy są nieprawdziwe i krzywdzące.
    Jaki związek mają one z rocznicą, którą właśnie dziś obchodzimy? A no taki, że 13 grudnia "roku pamiętnego" stały sie złym symbolem  junty wojskowej, której skrót WRON  skojarzył się natychmiast narodowi z wroną. Stąd właśnie w obozie dla internowanych opozycjonistów zrodziła się piosenka "Zielona Wrona" na melodię znanej okupacyjnej piosenki o słoninie , rąbance, kiełbasie, kaszance, a moja  mała córeczka, wracająca z odwiedzin w Uhercach, śpiewała w autobusie zasłyszaną tam inną piosenkę : "Kla, kla kla - wloniśko klakało, a eśbe sialało,- kla kla kla".  Ale to dotyczyło "zielonej wrony", choć na podziemnej grafice funkcjonowała czarna, czyli gawron.





Czarne ptaki

środa, 12 grudnia 2012 23:17

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz