Wychowałem się na "Trylogii" H. Sienkiewicza . "Ogniem i mieczem" przeczytałem kilkanaście razy, za każdym razem odkrywając nowe walory i...mankamenty powieści. Zmieniał się też mój stosunek do niektórych bohaterów - tych pozytywnych i negatywnych. Kiedy wreszcie miałem okazję wielokrotnie wyjeżdżać na Ukrainę, rozmawiać z Ukraińcami i Polakami tam zamieszkującymi, patrzyłem na nich przez pryzmat przeczytanych powieści. To było nieuniknione.
Z okresu wczesnej młodości pamiętam opowieści świadków dramatycznych wydarzeń z okresu tuż sprzed i po "wyzwoleniu" spod okupacji hitlerowskiej terenów, na których mieszkam - wspomnienia łun palonych przez sotnie upowskie polskich wiosek, nocnych wart wystawianych przez polską samoobronę, wreszcie opowieść mojego ojca o dokonanej przez naszą partyzantkę pacyfikacji ukraińskiej wioski Skopów, po której to pacyfikacji pożary wokół ustały na zawsze.
Podczas swoich podróży na dawne Kresy RP poznałem wielu Ukraińców - ludzi wspaniałych, serdecznych, szczerych, którzy byli zaprzeczeniem Ukraińca - rezuna. Z niektórymi z nich wiąże mnie nie tylko dobra znajomość. Rozmawialiśmy o naszych korzeniach, o wspólnej przeszłości, nie owijając niczego w przysłowiową bawełnę. Jakoś wymiana rozbieżnych czasem opinii nie zaważyła na naszych relacjach. Ważniejsza była przyszłość
- Wiesz Tomasz - mówi Iwan - to były takie skomplikowane i ciężkie czasy, których nie damy rady we dwóch rozgryźć. Poczekajmy, aż historycy dokładnie je rozpracują, a my budujmy naszą przyszłość.
- Masz rację Iwan, ale przekonanie i świadomość przeciętnego Mykoły czy Kazika to równie ważny aspekt tej sprawy. Historycy mogą ustalić wspólne stanowisko wobec minionych faktów, ale nie wpłyną na emocjonalne przeżywanie historii przez każdego z nich.
-Też masz racje Tomasz i po to się spotykamy, Wspólnie coś dobrego robimy, mimo takiej a nie innej przeszłości.
Obydwaj dźwigamy ciężar bolesnych doświadczeń naszych narodów, ale witamy się zawsze serdecznie, ilekroć się spotkamy.
4 lata temu byłem we Lwowie z wycieczką szlakiem Sobieskiego.Znajomy szefa naszej grupy zaproponował zwiedzenie kawiarni "Ziemlanka". Nalegał . Gdzieś w okolicach Rynku, w bocznej uliczce weszliśmy po schodkach do kamienicy i zaraz w dół , do piwnicy ,której ściany obite były przerżniętymi wzdłuż sośniakami, na wzór ziemianki partyzanckiej. Wejścia pilnował "mołojec" z niemieckim pm-em, ubrany w mundur banderowski. Wpuścił nas, gdy " przewodnik" odpowiedział na hasło słowami "Sława Ukrainu". W pomieszczeniach podziemnych przesyconych dymem papierosowym i zapachem potu oraz alkoholu panował gwar gości - starszych i zupełnie młodych Ukraińców. Mnie oblał zimny pot. Na ścianach z sośniny fotografie upowskich oddziałów , Stepana Bandery i innych przywódców UPA . Przeszliśmy dość szybko przez gwar bywalców tej specyficznej kawiarenki. Chciałem jak najprędzej opuścić to miejsce. Gdy po przejściu przez labirynt pomieszczeń dotarliśmy do wyjścia, poczęstowano nas na pożegnanie partyzanckim samogonem . Był bardzo dobry i to było jedyne dobre wspomnienie tego wydarzenia.
Organizacje nacjonalistyczne są w każdym narodzie - pomyślałem. Są w Polsce, w Rosji, w Niemczech, Holandii, to dlaczego nie ma ich być na Ukrainie? Są tam również i bardzo prężnie rozwijają się .
Moje "spotkanie" z ukraińskimi nacjonalistami miało miejsce 4 lata temu, a dzisiaj nacjonalistyczna partia Swoboda, szerząca kult Bandery, jest czwartą siłą w ukraińskim parlamencie. Rosnące poparcie dla niej może niepokoić, zwłaszcza, że nacjonalizm bardzo łatwo daje się wprzęgnąć przez polityków do różnych rozgrywek, czego świat aż nadto doświadczył w odległej i nie tak dawnej historii.
Nacjonalizm różni od patriotyzmu nienawiść do innych narodów, stawianie swojej nacji ponad inne, które "raczej zasługują na pogardę". Nacjonalizmem sterują demony nienawiści - te z przeszłości i te współczesne. To one przed 70 laty pchnęły ukraińskich nacjonalistów spod znaku Bandery do straszliwej eksterminacji polskich sąsiadów. One również dziś, po uroczystościach w Łucku pchnęły młodego Ukraińca do zaatakowania polskiego prezydenta.
Dialog z Ukraińcami, wspólne wyjaśnianie historycznych zaszłości, wzajemne przebaczenie win i działania ku zadośćuczynieniu, obalanie negatywnych stereotypów, pomoc w wejściu Ukrainy do rodziny państw U E - to niektóre warunki unieszkodliwienia demonów nienawiści działających po obu stronach - wśród Ukraińców i wśród nas, Polaków. Najważniejsze jednak jest to, o czym w homilii podczas Mszy św w Łucku powiedział abp Mokrzycki:
"Gdy kochamy Boga, nie miłując bliźniego, lub kochamy bliźniego, nie miłując Boga, zdradzamy naukę Chrystusa: słowo miłości, o pojednaniu, o sprawiedliwości, o dobru nie przekuwamy w czyn".
"Ale jedynie Bóg zna winę politycznych demagogów, którzy wzywali do zbrodni w imię szczęścia, rzekomej wolności i patriotyzmu. Jednak za ich hasłami poszły ku zbrodniom - karmione instynktami, nieprawością, zemstą - rzesze tych, którzy zapomnieli o powołaniu do bycia dzieckiem Bożym, bratem i siostrą dla bliźnich. Posłuchali demona pychy, który prowokuje "walkę o byt", wojny, zbrodnie, czystki, ludobójstwa. Dzisiaj przepraszamy Boga za ich zło!"
Wszystkie fotografie pochodzą z zasobów WP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz