Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

28 grudnia, 2017

Miodowa sielanka II - 05 czerwca 2014

Cz.II . Miodobranie


    Miodobranie to najbardziej oczekiwany przez pszczelarza okres. To właściwie takie żniwa, sprawdzian jego umiejętności pszczelarskich. I nie chodzi tu o to, czy pszczelarz zna się na pszczołach, tylko o to, czy dobrze jesienią poprzedniego roku przygotował rodziny pszczele do zimowli i do nowego sezonu.
    Od żniw w rolnictwie  miodobranie różni się tym, że powtarza się kilka razy w sezonie, zaczynając się w maju, a kończąc u schyłku lata lub z początkiem jesieni. Wszystko zależy od bazy pożytkowej ( w tym również  rolniczych upraw) oraz od pogody.
   Praktycznie w moim rejonie pszczelarze spodziewają się czterech zbiorów miodu gatunkowego (towarowego) : z rzepaku, z akacji, lipy i nawłoci. Ta ostatnia  od kilku lat, ze względu na swą ekspansywność, stała się popularnym pożytkiem  dającym miód uznawany za gatunkowy. Od czasu do czasu pojawia się jeszcze okazja do zbioru miodu nie nektarowego, czyli ze spadzi liściastej lub iglastej. Poprzednie cztery miody  są zebranym i przetworzonym przez pszczoły nektarem pochodzącym z kwiatów wymienionych roślin i drzew, zaś ostatni to "wypompowany" i wzbogacony w enzymy  przez mszyce oraz czerwce sok liści z niektórych drzew lub igieł świerków i jodeł, którego nadmiar "wyrzucany" jest przez te owady i zbierany przez pszczoły.
    W tym roku wcześniej, bo już w pierwszej połowie maja, zacząłem wybierać miód rzepakowy.  Wpierw  wybrałem z najsilniejszej rodziny, która zimowała w dwóch korpusach i z której pobierałem ramki z czerwiem do zasilania innych, słabszych. Dopiero  połowa okresu kwitnienia rzepaku, a już miałem zasklepiony, czyli dojrzały miód w w dziesięciu ramkach górnego korpusu i gromadzony częściowo w półnadstawce.
   Miód rzepakowy ma tendencję do szybkiego krystalizowania się,  czyli przemieniania swojej konsystencji z płynnej w stałą, jeszcze w komórkach plastra, w ulu. W poprzednich latach zdarzało mi się to kilka razy i ciężkie od takiego miodu ramki wracały do pszczelej rodziny, bo nie sposób było go odwirować  bez ryzyka wyłamania się plastrów. W ten sposób do ula wracało jakieś 40, a może i więcej procent miodu. Starałem się dać te ramki do gniazda, by pszczoły wykarmiły nim  swoje larwy . Tak rozumowałem, ale one okazały się sprytniejsze i przeniosły go na powrót do miodni. Gdy wybierałem potem miód lipowy, znowu  po kilkadziesiąt komórek w plastrze było wypełnionych skrystalizowanym miodem rzepakowym.
   Po tym wstępnym odbiorze miodu nastąpił kilkudniowy  okres  deszczowy, a po nim pojawiły mi się dwa roje, o których pisałem poprzednio. Ich osadzanie było okazją do przeglądu wszystkich rodzin i orientacji  co do ilości miodu. Widziałem, że korpusy nadstawkowe (miodnie) są bardzo ciężkie. W sobotę zatem nastąpiło główne miodobranie. A rzepak jeszcze kwitł, więc pszczoły uwijały się jak w ukropie. Dosłownie, całe ich eskadry   leciały w jednym kierunku i  takież wracały ciężkie, siadając najpierw na trawie, na gałęziach pobliskich drzew, by po chwili wzbić się i wlecieć do uli. Niesamowity widok, cieszący oko pszczelarza, a także cudowna orkiestra w powietrzu. Zapracowane "dziewczyny" nawet nie zwracały uwagi na tego, kto zabierał owoc ich ciężkiej pracy. Oczywiście, każdą ramkę , po strzepnięciu  pszczół  na podstawioną pod wylotek płytę pilśniową, musiałem szybko chować przed nimi  do transportówki stojącej za ulem. Tam, przy transportówce postawiłem dymiący podkurzacz, by zniechęcić te bardziej uparte.
   Takim to sposobem,  od przedpołudnia do zmierzchu wybrałem i odwirowałem   większość ramek, ciężkich  od dojrzałego miodu. Te, w których był jeszcze niedojrzały, zostawiłem na następny tydzień.
    W niedzielę  do południa zawitał u mnie umówiony poprzedniego dnia  pracownik naukowy Uniwersytetu Rzeszowskiego, który wziął ode mnie do badania słoik świeżego miodu rzepakowego i słoik ubiegłorocznego, ze spadzi liściastej. Zostawił koperty na rośliny pożytkowe i plastikowe kubeczki na próbki pszczół ( niestety, kilkadziesiąt z nich musiałem poświęcić dla nauki w ramach unijnych grantów, jakie rzeszowska uczelnia zdobyła do badania stanu pszczelarstwa na Podkarpaciu).

   
  Dla mojej żony najprzyjemniejszym momentem jest rozlewanie miodu z odstojnika do słoików. Wypływający  z kranu miód  nie tylko pięknie pachnie, ale też szeleści, tworząc w słoiku stożek , jakby ktoś układał wstążeczkę. To dowód, że miód jest bardzo dojrzały. Gdyby zamiast tego  stożka  tworzył się dołek (menisk wklęsły), oznaczało by to, że miód nie jest dojrzały, że posiada jeszcze duży procent wody i po jakimś czasie może zacząć fermentować. Taki miód nie nadawałby się do sprzedaży.
   Po niedzieli wziąłem pozostały miód. Już dojrzał, a w pięciu ramkach pojawiło się  kilkadziesiąt komórek z już skrystalizowanym. Wziąłem też miód z półnadstawki tego najsilniejszego, pierwszego ula. Przy okazji zobaczyłem, że ramki, które dałem pszczołom do osuszenia po odwirowaniu miodu, są znowu wypełnione, ale jeszcze nie do końca. Ponieważ w mieście zaczęła kwitnąć akacja, postanowiłem, że dla miodu akacjowego muszę zrobić miejsce, więc za trzy dni opróżnię jeszcze  te ramki. Tak też zrobiłem, ale ten właśnie miód (ponad 4 kg) był już smakowo i kolorystycznie nieco inny od wcześniejszego. Widocznie pszczoły znalazły sobie jakiś inny, atrakcyjny pożytek. Żona mówi, że w tym czasie, na kwitnącej borówce amerykańskiej było mnóstwo pszczół.  Na  działkach, gdzie mam pasiekę, wielu działkowiczów ma po kilkadziesiąt krzaków tej borówki, stąd  , być może, ta odmiana miodu.
   Tegoroczny zbiór miodu rzepakowego był dla mnie rekordowy. Zebrałem z dziesięciu uli ok 180 kg miodu. Moje "dziewczyny" spisały się na medal.




Miodowa sielanka

czwartek, 05 czerwca 2014 0:29

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz