Tryptyk dla wierzących i ... wątpiacych.
I. Dziwny przypadek kapłana.
Przyjechał do swojej rodzinnej wsi na krótki, wakacyjny urlop. Jak zwykle, wybrał się nad rzekę w ustronne miejsce, by pomodlić się na łonie natury, porozmyślać . Słońce przygrzewało. Patrząc w nurt leniwo płynącej rzeki, poczuł, że nie jest sam. Odwrócił się i ujrzał, że z odległości paru metrów przygląda mu się kilkunastoletni chłopiec oparty o rower. Długo to nie trwało, bo zaraz chłopiec wsiadł na swój pojazd i odjechał. Zdążył jednak zapamiętać jego twarz. Potraktował to jak zwykły przypadek. Może chłopak szukał miejsca do kąpieli?
Kilka dni po tym zdarzeniu przebywał przed domem, odmawiając modlitwy brewiarzowe. W pewnym momencie przed furtke zajechał na rowerze chłopak. Rozpoznał go. To był ten sam chłopak z nad rzeki. Przedstawił się z imienia i nazwiska i spytał, czy będzie mógł sobie nakosić trawy dla królików. Oczywiście, ksiądz pozwolił mu. Cłopiec podziękował i pojechał po kosę i płachtę.
Zapadł zmierzch. Staruszek ojciec wyszedł przed ganek, wołając go, by już wracał, gdyż robi się chłodno. Słysząc, że jego syn czeka na chłopca, który miał przyjechać ukosić sobie trawy dla królików, ze zwykłej ciekawości spytał o jego nazwisko. Gdy mu je wyjawił, poprosił, by jeszcze opisał wygląd tego chłopca. Popatrzył dziwnie na syna i nic nie mówiąc, poszedł do domu. Chłopiec nie przyjechał.
Rankiem ojciec poprosił syna - kapłana, by udał sie na miejscowy cmentarz. Tam, w określonym miejscu znajdzie grobowiec. Niech mu sie dobrze przyjrzy.
Ksiądz udał się na cmentarz pod wskazane miejsce. Gdy zobaczył grobowiec, dreszcz przeszedł mu po plecach. Napis dotyczył zmarłego tragicznie przed dwoma laty chłopca o tym samym nazwisku i imieniu, którym przedstawił się ów nieznajomy. Z zamieszczonego obok medalionu patrzył na niego właśnie... on.Wówczas przypomniał sobie owe tragiczne wydarzenie, które wstrząsnęło wszystkimi mieszkańcami wioski. Przed dwoma laty dwaj chłopcy, w upalny dzień pojechali rowerami nad rzekę zażyć kąpieli i obydwaj utonęli.
Prosto z cmentarza ksiądz poszedł do miejscowego kościoła i odprawił Mszę św. w intencji zmarłych tragicznie chłopców. Od tego momentu zmarły chłopiec już mu sie nie pojawiał.
II. Tajemnicza zakonnica
Wujek mojego znajomego, Ślązak, w czasie wojny został wcielony do Wermachtu. Nie mógł odmówić służby, bowiem jego i całą rodzine spotkałyby surowe represje ze strony Niemców, może nawet śmierć. Znalazł się we Włoszech. Pewnego razu, podczas przemarszu przez włoskie miasteczko, jego oddział mijał grupę dzieci prowadzoną przez siostry zakonne. Niespodziewanie jedna z zakonnic wbiegła w środek kolumny i zawiesiła mu na szyi łańcuszek z medalikiem Matki Boskiej. Dlaczego wbiegła w sam środek kolumny, właśnie do niego? Do dziś zadaje sobie to pytanie. I do dziś nie rozstaje sie z tym medalikiem. Uważa, że chronił go podczas wojny. Nie raz słyszał świst kul koło uszu, ginęli wokół żołnierze, a on wyszedł z wojny bez zadraśnięcia.
III. Kim była ta kobieta?
Tenże znajomy zeznawał w procesie beatyfikacyjnym jako świadek. Po skończonym przesłuchaniu, w luźnej rozmowie przedstawił jednemu z członków komisji powyższą historię z zapytaniem:
- Proszę księdza, czy to jest możliwe, żeby "ktoś stamtąd" opiekował sie moim wujkiem?
- Wszystko jest możliwe, proszę pana - odparł ksiadz. - Właśnie badamy jeden taki przypadek.
I opowiedział kapłan zdarzenie, które miało miejsce niedawno na terenie archidiecezji.
Pewien kierowca, wracający wieczorem samochodem z dalekiej podróży, zatrzymany został przez kobietę, proszącą o podwiezienie parę miejscowości dalej. W pewnym momencie, gdy dojeżdżali do cmentarza, silnik przestał pracować.Coś w samochodzie popsuło się. Kierowca był zdziwiony, bowiem niedawno tankował, a samochód był sprawny. Wysiadł , otworzył maskę, świecąc sobie latarką. Wszystko wydało mu się być w porządku. Podociskał tylko przewody i wsiadł, by uruchomić silnik. Jednak nic to nie dało. W tym momencie, przez otwarte drzwi samochodu usłyszał płacz dziecka dochodzący gdzieś z cmentarza. Zaintrygowany, wysiadł jeszcze raz z samochodu, wziął latarkę i razem z pasażerka poszedł w głąb cmentarza, kierując się w stronę, skąd dobiegał płacz dziecka. Bał się, ale jako ojciec był wrażliwy na krzywdę dziecka, dlatego szedł, oblany zimnym potem.
Znaleźli niemowlę owinięte w kocyk, leżące na płycie grobowca, zanoszące się płaczem. Kobieta wzięła dziecko na ręce i przytuliła je mocno do siebie. Płacz ustał natychmiast.
Kierowca martwił się, bo jego sytuacja stała się dramatyczna; oto ma niesprawny samochód, nieznajomą pasażerkę i na dodatek czyjeś dziecko, z którym trzeba coś zrobić, a tu już prawie noc i ruchu na drodze nie ma. Kiedy wsiedli do samochodu, o dziwo, po włożeniu kluczyków do stacyjki silnik zaczął pracować bez problemu. Wówczas to kierowcę naszła myśl, że nie był to zwykły przypadek. Ujechali spory kawałek drogi, zbliżajac sie do jakiejś miejscowości. W pewnym momencie ujrzeli dwoje młodych ludzi, mężczyznę i kobietę , idących poboczem drogi w kierunku widocznej miejscowości. Gdy już ich minęli, pasażerka poprosiła, by zatrzymał się, po czym wysiadła z dzieckiem, i wróciła się do tej pary. Widział tylko, że dała im dziecko, coś do nich mówiła, mocno gestykulując, jakby ich upominała. Potem widział, jak tych dwoje ludzi przechodzi obok jego samochodu. Kobieta przytulała dziecko i płakała. Obejrzał się za swoją pasażerką, ale nigdzie jej nie dostrzegł. Jeszcze chwile poczekał , zanim doszło do jego świadomości, że nie była to zwykła pasażerka.
Przed kapłanem zeznawali w tej sprawie oboje rodzice dziecka, którzy chcieli sie go wcześniej pozbyć i sam kierowca. Zeznawali pod przysiegą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz