Dzień Komisji Edukacji Narodowej,zwany dawniej Dniem Nauczyciela ,kojarzył mi się dotychczas z wielkim swiętem wszystkich pedagogów.
Za moich dziecięcych lat, na wsi, gdzie moi rodzice byli nauczycielami, w tym dniu odbywała się uroczysta akademia z życzeniami i kwiatami (zazwyczaj ogródkowymi, bo do miasta po goździki jechać było za daleko, 20 km furmanką) a potem miało miejsce przyjęcie w świetlicy wiejskiej, przygotowywane przez Komitet Rodzicielski, zaś uczestniczyli w nim wszyscy mieszkańcy wsi, nie tylko nauczyciele.
Gdy zaczynałem pracę nauczycielską w wiejskiej szkole , dzieciaki w to święto (jeszcze Dzień Nauczyciela) obdarowywały nas również kwiatami z przydomowych ogródków oraz wyjętymi zza pazuch czekoladami - już trochę rozmiękłymi i zniekształconymi, gdyż od zakupu w sklepie, przez cały czas trwania akademii , do złożenia życzeń, ogrzewały je uczniowskie serca.Potem miało miejsce przyjęcie, ale już nie tak wielkie , jako że były to czasy "wczesnego Gierka" i kryzys początku lat 70-tych już dał się odczuć na wsi.
Kiedy pracowałem w szkole średniej, w mieście , na moich barkach spoczywał obowiązek przygotowywania z uczniami uroczystej akademii - początkowo jeszcze z okazji Dnia Nauczyciela, a gdy zaczął się okres reform szkolnych - z okazji Dnia Komisji Edukacji Narodowej. Dwoiłem się i troiłem, aby na każdy kolejny rok wymyślić jakiś oryginalny , zaskakujący pomysłowością scenariusz . I zazwyczaj udawało mi się stworzyć, ze wspaniałą wówczas młodzieżą , niepowtarzalne dzieło, które zachwycało widzów , a szczególnie nauczycieli - emerytów, którzy mieli bardziej wyrafinowany smak artystyczny. Potem, na spotkaniach przy ciastkach , organizowanych przez Komitet Rodzicielski, przekształcony w czasie kolejnej reformy w Radę Rodziców, zbierałem pochwały od koleżanek i kolegów oraz od wspomnianych emerytów.
W czasie mojej 12-letniej kadencji na stanowisku wicedyrektora szkoły podtrzymywałem tradycję zapraszania emerytowanych nauczycieli na akademie i na przyjęcie. Poszerzyłem listę zaproszonych o emerytowanych i aktualnych pracowników administracji i obsługi. każdy z emerytów otrzymywał kwiaty wręczane przez młodzież I wtedy naprawdę czuliśmy się jak wielka , pedagogiczna rodzina .Do czasu. Do czasu, kiedy mój ówczesny szef postanowił, że skoro emerytowani nauczyciele mają swoje związki dla emerytów , gdzie organizują też przyjęcia z okazji Dnia KEN, dlatego też nie potrzeba ich już zapraszać do szkoły i obciążać dodatkowo szkolny fundusz socjalny. Niestety nie miałem już wpływu na tę autokratyczną decyzję.Moja opinia przestała sie liczyć, gdyż nie pełniłem już od czterech lat żadnej funkcji w organie nadrzędnym (samorządowym) a od pięciu lat również funkcji wicedyrektora szkoły .
Dziś jestem emerytem, przychodzącym do szkoły jedynie dwa dni w tygodniu na 4 godziny j. polskiego w klasie maturalnej. Nie jest to łatwa praca z chłopcami , którzy nie maja ochoty czytać lektury, którzy prawdopodobnie nic nie czytają. Jest kilku ambitnych, z którymi można na lekcji prowadzić jakąś dyskusję, którzy o maturze i o studiach myślą poważnie . Ale to mało w porównaniu z młodzieżą jeszcze sprzed dziesięciu lat, z która toczyliśmy spory na różne tematy.
Grono nauczycielskie składa się w większości z młodych , często początkujacych nauczycieli. Dyrektor lubi otaczać się młodymi, jest wówczas pewny swojej przewagi i posłuszeństwa, bowiem z dyrektorem nie dyskutuje się .Więc ci młodzi nauczyciele ledwo raczą odpowiedzieć na pozdrowienie, ale , gdy wychodzą, zapominają o pożegnaniu. I można by wiele jeszcze mówić.
Dzisiaj jest nasze święto. Dzień ustawowo wolny od nauki. Akademia była wczoraj. Czy uroczysta? - tego nie wiem, bowiem nie byłem. Wczoraj moi chłopcy zapomnieli, że jest święto nauczyciela, który ich uczy od pierwszej klasy. Dla nich to pewnie tylko Dzień KEN i w związku z tym, skrócone lekcje. Nie byłem - jak wspomniałem - bowiem nie było na pewno moich starszych nieco ode mnie koleżanek i kolegów , wcześniejszych emerytów . Nie wpisałem się też na przyjęcie, które organizowane było gdzieś na obrzeżach miasta , gdzie należało dojechać we własnym zakresie. Ot, takie czasy nastały. czasami wspomnienia milsze są od teraźniejszości.
Za moich dziecięcych lat, na wsi, gdzie moi rodzice byli nauczycielami, w tym dniu odbywała się uroczysta akademia z życzeniami i kwiatami (zazwyczaj ogródkowymi, bo do miasta po goździki jechać było za daleko, 20 km furmanką) a potem miało miejsce przyjęcie w świetlicy wiejskiej, przygotowywane przez Komitet Rodzicielski, zaś uczestniczyli w nim wszyscy mieszkańcy wsi, nie tylko nauczyciele.
Gdy zaczynałem pracę nauczycielską w wiejskiej szkole , dzieciaki w to święto (jeszcze Dzień Nauczyciela) obdarowywały nas również kwiatami z przydomowych ogródków oraz wyjętymi zza pazuch czekoladami - już trochę rozmiękłymi i zniekształconymi, gdyż od zakupu w sklepie, przez cały czas trwania akademii , do złożenia życzeń, ogrzewały je uczniowskie serca.Potem miało miejsce przyjęcie, ale już nie tak wielkie , jako że były to czasy "wczesnego Gierka" i kryzys początku lat 70-tych już dał się odczuć na wsi.
Kiedy pracowałem w szkole średniej, w mieście , na moich barkach spoczywał obowiązek przygotowywania z uczniami uroczystej akademii - początkowo jeszcze z okazji Dnia Nauczyciela, a gdy zaczął się okres reform szkolnych - z okazji Dnia Komisji Edukacji Narodowej. Dwoiłem się i troiłem, aby na każdy kolejny rok wymyślić jakiś oryginalny , zaskakujący pomysłowością scenariusz . I zazwyczaj udawało mi się stworzyć, ze wspaniałą wówczas młodzieżą , niepowtarzalne dzieło, które zachwycało widzów , a szczególnie nauczycieli - emerytów, którzy mieli bardziej wyrafinowany smak artystyczny. Potem, na spotkaniach przy ciastkach , organizowanych przez Komitet Rodzicielski, przekształcony w czasie kolejnej reformy w Radę Rodziców, zbierałem pochwały od koleżanek i kolegów oraz od wspomnianych emerytów.
W czasie mojej 12-letniej kadencji na stanowisku wicedyrektora szkoły podtrzymywałem tradycję zapraszania emerytowanych nauczycieli na akademie i na przyjęcie. Poszerzyłem listę zaproszonych o emerytowanych i aktualnych pracowników administracji i obsługi. każdy z emerytów otrzymywał kwiaty wręczane przez młodzież I wtedy naprawdę czuliśmy się jak wielka , pedagogiczna rodzina .Do czasu. Do czasu, kiedy mój ówczesny szef postanowił, że skoro emerytowani nauczyciele mają swoje związki dla emerytów , gdzie organizują też przyjęcia z okazji Dnia KEN, dlatego też nie potrzeba ich już zapraszać do szkoły i obciążać dodatkowo szkolny fundusz socjalny. Niestety nie miałem już wpływu na tę autokratyczną decyzję.Moja opinia przestała sie liczyć, gdyż nie pełniłem już od czterech lat żadnej funkcji w organie nadrzędnym (samorządowym) a od pięciu lat również funkcji wicedyrektora szkoły .
Dziś jestem emerytem, przychodzącym do szkoły jedynie dwa dni w tygodniu na 4 godziny j. polskiego w klasie maturalnej. Nie jest to łatwa praca z chłopcami , którzy nie maja ochoty czytać lektury, którzy prawdopodobnie nic nie czytają. Jest kilku ambitnych, z którymi można na lekcji prowadzić jakąś dyskusję, którzy o maturze i o studiach myślą poważnie . Ale to mało w porównaniu z młodzieżą jeszcze sprzed dziesięciu lat, z która toczyliśmy spory na różne tematy.
Grono nauczycielskie składa się w większości z młodych , często początkujacych nauczycieli. Dyrektor lubi otaczać się młodymi, jest wówczas pewny swojej przewagi i posłuszeństwa, bowiem z dyrektorem nie dyskutuje się .Więc ci młodzi nauczyciele ledwo raczą odpowiedzieć na pozdrowienie, ale , gdy wychodzą, zapominają o pożegnaniu. I można by wiele jeszcze mówić.
Dzisiaj jest nasze święto. Dzień ustawowo wolny od nauki. Akademia była wczoraj. Czy uroczysta? - tego nie wiem, bowiem nie byłem. Wczoraj moi chłopcy zapomnieli, że jest święto nauczyciela, który ich uczy od pierwszej klasy. Dla nich to pewnie tylko Dzień KEN i w związku z tym, skrócone lekcje. Nie byłem - jak wspomniałem - bowiem nie było na pewno moich starszych nieco ode mnie koleżanek i kolegów , wcześniejszych emerytów . Nie wpisałem się też na przyjęcie, które organizowane było gdzieś na obrzeżach miasta , gdzie należało dojechać we własnym zakresie. Ot, takie czasy nastały. czasami wspomnienia milsze są od teraźniejszości.
Komentarze do wpisu
OdpowiedzUsuńSkocz do dodawania komentarzy
dodano: 17 marca 2015 14:27
Ciekawa strona!
autor Badzislawa
blog: http://tinyurl.com/m3karv5
dodano: 24 listopada 2014 18:11
Fascynująca strona!
autor Drogodziej
blog: http://plancast.com/kotrakna
dodano: 05 listopada 2014 22:26
Wyborny blog!
autor Antek
blog: http://xuweiqiang4.gotoip1.com/comment/html/?1008.html
dodano: 09 lipca 2014 16:13
Kapitalny blog!
autor Lenart
blog: http://tinyurl.com/oaoxrk9
dodano: 09 maja 2014 0:20
To zawsze było nadzwyczaj miłe święto.
autor Elwira
blog: http://eck-prestige.pl/
dodano: 14 października 2008 23:18
Dziękuję Lauro.
autor tpetry
blog: przedspiew
dodano: 14 października 2008 12:56
Wszystkiego najlapszego
w tym dniu, który podkreśla wagę edukacji i wszystko, co jest z nią związane. Tomaszu , nie było mnie , więc nie mogłam podziękowac za komentarze, teraz to czynię ... Zgadzam się z Tobą. Jest wielu takich dyrektorów, którzy czują się ważnymi i na tym w zasadzie polega ich praca. Co do uczniów, to niestety, nie czytają . Jeśliby im fragmentami nie czytać w czasie lekcji, to nie mieliby zielonego pojęcia. Tych czytających stanowczo za mało. To jest smutne.A co do młodych nauczycieli, masz całkowitą rację,chociaż i wśród starszego pokolenia też niektórzy nie grzeszą grzecznością... Miłego dnia - Krystyna.
autor laura
blog: krystynar.bloog.pl