Czy jest tam kto????
https://youtu.be/Jt9viky3QCA
Kosmos jest przestrzenią niemierzalną, a nasza Ziemia, która wydaje się nam być pępkiem świata, jest w nim zaledwie mikronowej wielkości pyłkiem. A jednak Bóg nam poświęcił całą swoja uwagę. Czy tylko nam? To pytanie nurtowało badaczy nieba dawniej i nurtuje również dziś.
Gdy byłem małym chłopcem, nie było jeszcze telewizji, a radio - na akumulator, ze słuchawkami, jedno na wsi , czyli u mojego ojca, który był kierownikiem szkoły - wydawało przeróżne piski, bulczenia, świergoty, w które lubiłem się wsłuchiwać i puszczać wodze bujnej wyobraźni. Już ojciec mi wyjaśnił, że to fale radiowe, wysyłane z nadajnika , przenikają przestrzeń kosmiczną i tu są odbierane.
Ponieważ nie było telewizji, zaś prasa jednorodna i w ograniczonym nakładzie, więc w długie zimowe wieczory co światlejsi gospodarze zbierali się u kierownika szkoły, czyli mojego ojca i prowadzili dysputy na tematy polityczne a także o miejscowych zwyczajach, o przeszłości - tej niedawnej i zamierzchłej. Ojciec dzielił się wiadomościami z radia i prasy, niebaczny na nasze młode uszy, a także na uszy kogoś, kto miał za zadanie te informacje przekazywać dalej. Nic dziwnego, że co jakiś czas ojciec późnym wieczorem był proszony przez tajemniczych panów do samochodu i wracał rano mocno zdenerwowany. Ale nie to jest tutaj ważne... Takie to były czasy.
Mieszkaliśmy przy cmentarzu z czasów niedawnej wojny, więc w trakcie tych pogaduszek nie obeszło się bez relacji "naocznych świadków " z ich spotkań z duchami. Dla mojego ojca była to doskonała okazja , by podzielić się ze słuchaczami wyczytanymi w książkach (tato był rozmiłowany w powieściach Stanisława Lema) i w prasie wiadomościami na temat Kosmosu. Oczywiście, nie zabrakło tu "nowinek " o "latających talerzach", później zwanych "spodkami", a jeszcze później UFO, co na moją wyobraźnie działało w sposób szczególny.
Ojciec robił wycinki z PAX-owskiego "Słowa Powszechnego" o wszelkich obserwacjach "latających talerzy" , gromadził je w teczce, a ja potem , gdy już opanowałem naukę czytania, zagłębiałem się w tę arcyciekawą lekturę. Później przyszedł czas na lekturę Zenona Kosidowskiego "Gdy słońce było bogiem", a gdy już stałem się młodzieńcem, zacząłem miewać dziwne sny, które pamiętam do dziś.
https://youtu.be/Jt9viky3QCA
Kosmos jest przestrzenią niemierzalną, a nasza Ziemia, która wydaje się nam być pępkiem świata, jest w nim zaledwie mikronowej wielkości pyłkiem. A jednak Bóg nam poświęcił całą swoja uwagę. Czy tylko nam? To pytanie nurtowało badaczy nieba dawniej i nurtuje również dziś.
Gdy byłem małym chłopcem, nie było jeszcze telewizji, a radio - na akumulator, ze słuchawkami, jedno na wsi , czyli u mojego ojca, który był kierownikiem szkoły - wydawało przeróżne piski, bulczenia, świergoty, w które lubiłem się wsłuchiwać i puszczać wodze bujnej wyobraźni. Już ojciec mi wyjaśnił, że to fale radiowe, wysyłane z nadajnika , przenikają przestrzeń kosmiczną i tu są odbierane.
Ponieważ nie było telewizji, zaś prasa jednorodna i w ograniczonym nakładzie, więc w długie zimowe wieczory co światlejsi gospodarze zbierali się u kierownika szkoły, czyli mojego ojca i prowadzili dysputy na tematy polityczne a także o miejscowych zwyczajach, o przeszłości - tej niedawnej i zamierzchłej. Ojciec dzielił się wiadomościami z radia i prasy, niebaczny na nasze młode uszy, a także na uszy kogoś, kto miał za zadanie te informacje przekazywać dalej. Nic dziwnego, że co jakiś czas ojciec późnym wieczorem był proszony przez tajemniczych panów do samochodu i wracał rano mocno zdenerwowany. Ale nie to jest tutaj ważne... Takie to były czasy.
Mieszkaliśmy przy cmentarzu z czasów niedawnej wojny, więc w trakcie tych pogaduszek nie obeszło się bez relacji "naocznych świadków " z ich spotkań z duchami. Dla mojego ojca była to doskonała okazja , by podzielić się ze słuchaczami wyczytanymi w książkach (tato był rozmiłowany w powieściach Stanisława Lema) i w prasie wiadomościami na temat Kosmosu. Oczywiście, nie zabrakło tu "nowinek " o "latających talerzach", później zwanych "spodkami", a jeszcze później UFO, co na moją wyobraźnie działało w sposób szczególny.
Ojciec robił wycinki z PAX-owskiego "Słowa Powszechnego" o wszelkich obserwacjach "latających talerzy" , gromadził je w teczce, a ja potem , gdy już opanowałem naukę czytania, zagłębiałem się w tę arcyciekawą lekturę. Później przyszedł czas na lekturę Zenona Kosidowskiego "Gdy słońce było bogiem", a gdy już stałem się młodzieńcem, zacząłem miewać dziwne sny, które pamiętam do dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz