XXV.
LUDZIE LISTY PISZĄ...
Odwiedziny rodzin stały się okazją do przekazywania wiadomości w obie strony: na zewnątrz i ze świata niby wolnego , do nas. Ktoś mógłby przypuszczać , że sugeruję, iż to u nas, za drutami i kratami był świat prawdziwie wolny. Prawdę mówiąc, to tak właśnie było. Tutaj, w obozie, mimo różnych niedogodności, byliśmy przynajmniej wolni duchem. Może wynikało to z poczucia siły, jaką daje grupa, wspólnota, a może też sprawdzała się zasada, że wystarczy raz przełamać swój strach, by przestać bać się na zawsze. Tak, czuliśmy się wewnętrznie wolni; inne tylko czynniki wpływały na uciążliwość naszego obozowego życia.
Korzystałem z każdej okazji, by przekazać list do najbliższych. Przynajmniej w ten sposób nasza rozłąka stawała się mniej dokuczliwa, mniej bolesna. I to nic, że przed chwila widziałem się kolejny raz z Krystyną, która tym razem sprawiła mi niespodziankę, przywożąc ze sobą Kasię i Bartka. Kasia od razu rzuciła mi się w ramiona, Bartek - bardziej zamknięty- z początku przyglądał mi się swoimi dużymi , zielonymi oczyma (pierwszy raz widział tatę z brodą), a po chwili wyciągnął rękę na powitanie i ... całym sobą wtulił się we mnie. Mój mały konspirator (nie zapomniałem tej łyżeczki zmyślnie przemyconej w torebce z cukrem) obserwował badawczym wzrokiem wszystko dookoła. Wreszcie oderwał się , pociągnął Kasie za sobą w kąt sali widzeń, gdzie stał stół z „michałkami"- planszową grą w piłkę nożną. Mogłem dzięki temu porozmawiać bardziej swobodnie z Krystyną o sprawach, których dzieci nie musiały znać. Gdy skończyła się wizyta, Kasieńka na pożegnanie powiedziała mi szeptem do ucha wielką tajemnicę : -Tatusiu, ja ciebie stąd zabiorę.
Uherce, 7. II. 1982.
Kochani!
Dzisiaj mieliśmy Mszę Świętą z udziałem Ks. bpa Rechowicza z Lubaczowa. Był też wysłannik Kurii z Przemyśla. Niedziela upływa pogodnie i wesoło. Mieliśmy dzisiaj solenizanta Ryszarda, który wystawił przyjęcie. Otrzymaliśmy dużo paczek z witaminami. Wszyscy trzymamy się doskonale.
Krysiu, pisałem Ci o moim śnie. Musisz koniecznie przestać denerwować się i zamartwiać, a poza tym, lecz się. Jak już pisałem wcześniej, oddaj się opiece Matce Przenajświętszej, naszej Matce Bolesnej, Jarosławskiej i bądź dobrej myśli. Ja wierze mocno, że wyjdziesz z choroby obronną ręką.
Czuję , że naszej niewoli zbliża się kres, a nasza ofiara nie pójdzie na marne. Pociesz moich rodziców i Marka(mojego brata -T.P.). Sądzę, ze wkrótce się zobaczymy. Wszystkim smakował ser (u nas mamy wspólną kuchnię i wszystkie dary żywnościowe idą do jednej spiżarni). Mieliśmy jeszcze zielony szczypiorek i kolacja, którą przyrządzałem sam, była wyśmienita.
Na tym kończę relacje z dnia dzisiejszego.
Całuję Was wszystkich bardzo mocno, kocham was z dnia na dzień coraz bardziej, a co będzie, gdy wrócę??? Polecam Was Bogu Najwyższemu i Matce Jego w swoich modlitwach .
Tomek
P.s.
Z powodu oszczędności w kopertach załączam list dla Bogumiła.
-----------------------------
Dn.10.II.82 r.
Kochany Tomku!
Szczęśliwie dojechaliśmy do domu ok. 10.00, dość długo czekaliśmy w Rzeszowie, bo pociąg był opóźniony. Ale pogawędziliśmy z panią Januszową o różnych babskich sprawach.
Bartek był szczęśliwy, tylko stwierdził, ze bez brody było Ci lepiej. Babcia już czekała z niecierpliwością na dobre wiadomości.
W niedziele przyjechał Tadek z Krzysiem, wujek Józek, a potem zjawił się i Zdzisiek. Tak, że dzień świąteczny spędziliśmy w rodzinnym gronie.
W poniedziałek byłam w Twojej szkole, pobrałam za dzieci rekompensatę, przekazałam pozdrowienia. Po południu przyszedł Albin ( o. Albin Sroka franciszkanin, przyjaciel domu - T.P.) - przepraszał, że nie przyszedł wcześniej, bo miał dolegliwości sercowe. Pogawędził z mama, bo wspólne mieli zainteresowania z rodzinnej miejscowości. Kasia mu się podobała, stwierdził, ze będzie miała zdolności z matematyki. Ciekawe -co? Zaprosił nas do siebie i chyba się w tym tygodniu wybiorę.
Dzisiaj odwiedził mnie ojciec (Bogumił- T.P.) - zdałam mu relacje z mojej podróży. Bardzo się ucieszył „dobrymi wiadomościami" ale martwi się bardzo o Ciebie. Mówił, ze „cieszy się" z odwiedzin Zygmunta. Kasia szczęśliwa, bo siedzi na kolanach wtulona - widzisz, jak jej brak tatusia. Czeka na Twój list. Jutro mam konferencje klasyfikacyjną - siedzenie do wieczora. Muszę też w tym tygodniu odwiedzić naszych dawnych sąsiadów i wstąpić po drodze na Wygarki. Jeżeli będą po raz drugi widzenia, powiadom mnie zaraz . Ja na razie Czuje się dobrze, piję nadal ziółka, poprawił mi się apetyt.Mam zamówioną wizytę u lekarza na piątek, to zobaczę, jakie zastosuje leczenie. Nie martw się, dajemy sobie jakoś radę, mimo szokujących cen. Czy dotarła paczka, czy wszystko smakowało? Jak z tym przekazem pieniężnym? Proszę, abys zraz napisał.
Tak bardzo bym chciała, abyś był już z nami, to już za długo trwa. Kończę już, bo jest późno - zasyłam moc pozdrowień i ucałowań i nie martw się , wszystko ułoży się dobrze.
Krystyna.
P.s. Pozdrowienia i ucałowania od wszystkich.
Pozdrów p.Janusza i wszystkich Twoich kolegów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz