Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

Czas strachu, łez i nadziei (cd.) XXIV - 02 kwietnia 2009

XXIV. 

KALEKA

         Władza komunistyczna była bezwzględna wobec wszystkich swoich przeciwników. To chyba strach kazał aparatowi przemocy umieścić w obozie  człowieka bez rąk, a właściwie bez dłoni.
        Byliśmy zaszokowani, gdy pewnego lutowego  poranka klawisze przyprowadzili go do naszego pawilonu. Prawdopodobnie - jak poinformował ktoś dobrze zorientowany - został on zgarnięty w pociągu . Mężczyzna ok. pięćdziesiątki, o dobrodusznym wyrazie twarzy, szpakowaty szatyn, wcale nie ułomek. Pamiętam jego ciemnobrązową kurtkę z futrzanym kołnierzem. Niósł, trzymając  przed sobą obiema rękami  szmacianą torbę, koce, naczynia ( aluminiową miskę, kubek). Dziwnie trzymał to wszystko, bowiem  w miejscu dłoni rękawy kurtki załamywały się stulone razem, a torba wisiała na przegubie ... rękawa.
       Nie pamiętam, skąd był, jak się nazywał, ani w jaki sposób, i kiedy stracił obie dłonie  na wysokości nadgarstka.  Miał tylko okrągłe kikuty, z bliznami po szwach. Wtedy nie mieliśmy śmiałości zadawać jakiekolwiek pytania dotyczące jego kalectwa.  Wzbudzał jednak duże zainteresowanie kolegów przy wykonywaniu wszystkich czynności wokół siebie , jak mycie się , golenie, ubieranie się, jedzenie . Polubiliśmy go , bowiem, mimo swego kalectwa, tryskał humorem. Zaraz na drugi dzień, po śniadaniu zgłosił się do dyżurnego klawisza po łopatę  i zabrał się do odśnieżania chodnika i spacerowników, gdyż nocą napadało dużo świeżego śniegu. Tej czynności przyglądali się wszyscy internowani z zainteresowaniem i podziwem, bowiem robił to sprawnie i szybko, nie pozwalając się wyręczyć. Mówili koledzy z jego sali, że równie sprawnie wychodziło mu sznurowanie trzewików.
      Jakieś trzy dni później klawisze szczególnie uwrażliwieni byli na czystość w celach. Biegali tam i powrotem, w pośpiechu donosząc szczotki, pastę do podłogi, szmaty do froterowania. Grzecznie poprosili o pomoc w  froterowaniu posadzki w korytarzu. Coś  wyraźnie wisiało w powietrzu. Niebawem, ok. południa zobaczyliśmy z okna, jak w w  asyście komendanta oraz kpt.„Łożeczko" i jeszcze kilku oficerów, zmierza w kierunku naszego pawilonu elegancko ubrana kobieta. Dyżurny klawisz zdradził nam tajemnice, że jest to pani poseł na Sejm. Ktoś „dobrze poinformowany" powiedział, że to  właśnie ona sprzeciwiła się w Sejmie wprowadzeniu stanu wojennego.
       Pani poseł odwiedzała prawie każdą celę. Prawie -  bo nie wszyscy chcieli z nią rozmawiać jako z przedstawicielką reżymowego Sejmu, który zatwierdził stan wojenny. Widocznie nie do wszystkich dotarła informacja o jej sprzeciwie.  Ale za to długo rozmawiał z nią nasz kaleka bez dłoni i w  tak żałosny  sposób eksponował przed panią poseł swoje kikuty, że kobieta rozpłakała się i wyszła, kierując się wprost za bramę więzienia, bez wstępowania do komendanta.
      W tym dniu nasz kolega bez rąk był  bohaterem całego obozu.  Wszyscy mieliśmy wielką satysfakcję z tego powodu, że pani poseł zobaczyła prawdziwe oblicze reżymu. Wiedzieliśmy, że nie przejdzie nad tym do porządku dziennego. I taka drobna - zdawałoby się - rzecz podniosła nas wszystkich na duchu.
      Po jakimś czasie  nasz kaleki towarzysz został zwolniony z internowania.  Wszyscy domyśliliśmy się, kto przysłużył się do tego zwolnienia.

Czas strachu, łez i nadziei (cd.)

czwartek, 02 kwietnia 2009 1:41

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz