Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

Czas strachu, łez i nadziei (cz II) XXI - 18 czerwca 2011

Dziś wracam do wspomnień  z okresu stanu wojennego. Powoli zbliża się wolność, a więc opowieść skończy sie na okresie transformacji.

XXI .

A ŻYCIE SIĘ TOCZY…
POD SPECJANYM NADZOREM (1)

     Zdążyliśmy przyzwyczaić się do sytuacji stanu wojennego. Powoli też życie zaczęło powracać do normy. Bo normą stało się wyczekiwanie w kolejkach za byle towarem, załatwianie i zdobywanie zamiast normalnego kupowania, kartki na wszystko, co miało stać i leżeć na półkach , a czego nie było, z wyjątkiem octu.
      Zdarzało się, że od godziny 4 rano stawało się przed sklepem mięsnym (przykre było stawanie zimą, w mrozie), z radością witając personel  sklepowy, który zjawiał się ok. godz. 6. Potem oczekiwano jeszcze godzinę  na dostawę towaru. Pomijam  spory kolejkowe, bo zawsze byli tacy, co próbowali ominąć ustalone zasady.  Dla czekających szuranie po posadzce  pojemników z wędlinami dawało nadzieję na zdobycie w tym dniu przynajmniej jednego pęta  pachnącej kiełbasy. Zdarzało się często, że ostatnie pęto ktoś kupił przede mną, a ja stałem przecież  tylko za kiełbasą. Utarło się powiedzenie dotyczące podobnie zawiedzionych : „No, to każdy może dostać tylko po ryju”, bowiem , oprócz  przysłowiowych ochłapów, w pojemnikach pozostały  tylko świńskie ryje.
     Niepowodzenia w sklepie mięsnym rekompensowaliśmy innymi „zdobyczami’.  Oto rzucili do sklepu papier toaletowy – ten, dzisiaj najlichszy, szary, bo żadnego innego wówczas nie było. Nieważne, że człowiek szedł w garniturze, „pod krawatem”. Jeżeli nadarzyła się okazja, to kupował cały wianuszek rolek przewiązanych papierowym  sznurkiem, przewieszał przez ramię jak radziecki rewolucjonista pas z nabojami  i maszerował z dumą zwycięzcy przez miasto. I tylko wściekłość ogarniała go w domu przed telewizorem, gdy słyszał ironiczne słowa  Jerzego Urbana, ówczesnego rzecznika władzy : „Rząd sam się wyżywi”.
       W styczniu  każdego roku  b. internowani zwoływali się na spotkanie opłatkowe. Przybywaliśmy zazwyczaj wszyscy z rodzinami do wyznaczonej parafii. Wiadomo, że odbywało się to z zachowaniem  wszelkich zasad konspiracji. Aby funkcjonariusz SB  kontrolujący rozmowy telefoniczne miał trudny orzech do zgryzienia, posługiwaliśmy się szyfrem. Niemniej jednak, mieliśmy „obstawę” prawie za każdym razem w drodze powrotnej, ale na teren świątyni i pomieszczeń parafialnych  nikt niepowołany nie wchodził.     
    Oczywiście, w spotkaniach tych uczestniczyły również nasze małżonki, które przecież szczególnie dotkliwie znosiły czas rozłąki. Na ich barkach spoczywał obowiązek utrzymania domu, wychowania dzieci podczas naszej nieobecności. Były prawdziwymi bohaterkami. Teraz wspólnie wspominaliśmy ten okres, mając do niego pewien dystans. Każdy dzielił się swoimi przemyśleniami. Ci, co wcześniej zostali zwolnieni z obozu, mogli wzbogacić  swoją wiedzę. Najbardziej jednak chłonni wiedzy o obozowym życiu byli towarzyszący nam kapłani.
     Szczególnie wzruszające było spotkanie opłatkowe w ówczesnej katedrze lubaczowskiej uświetnione  występem chóru kleryków i specjalnie przygotowanym poetyckim programem, w którym wystąpili dwaj księża: proboszcz, mający zamiłowania aktorskie i wikary Franciszek Nieckarz,  mój były wychowanek z  internatu, późniejszy rektor seminarium  duchownego. Gościł nas ówczesny ordynariusz diecezji lwowsko-lubaczowskiej, ks. bp. Marian Jaworski, obecny kardynał, metropolita lwowski. Uczestniczył również ks. Stanisław Skorodecki, współwięzień ks. prymasa, kardynała  Stefana Wyszyńskiego. (cdn)


Czas strachu, łez i nadziei (cz II)

sobota, 18 czerwca 2011 22:57

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz