Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

Czas strachu, łez i nadziei - Cz II (c.d.) II - 21 października 2009

II.  

PRZYJACIELE
   

      Musiałem przestawić się na normalny tryb życia w domowych warunkach. Wszystko: pokoje, kuchnia, łazienka, sprzęty   były te same, ale dotykałem je, jakbym się na nowo uczył, słuchając jednocześnie  potoku słów żony , teściowej i  dzieci, które nie odstępowały mnie na krok - jakby wszyscy naraz chcieli nadrobić stracony czas.
       Kąpiel w normalnej łazience , z możliwością poleżenia sobie w wannie, będąc zanurzonym po uszy w ciepłej wodzie. Och , jaka rozkosz. A potem obiad i ... pierwszy, konieczny sen na normalnym tapczanie -  sen, który jakby zamykał pewien rozdział mojego życia, odgradzał przeszłość obozową , tamten świat od rzeczywistości , w którą właśnie wkroczyłem.
      Obudziłem się o zmierzchu. Kasieńka czuwała przy mnie, bawiąc się lalkami, Bartek odrabiał zadania. Wiedziałem, że wszyscy czekają  na  moje przebudzenie.
Długo rozmawialiśmy po kolacji o tym, co  nas spotkało, co działo się tu, podczas mojej nieobecności i tam, za obozową bramą. Już też sąsiedzi, przyjaciele domu dowiedzieli się  o moim powrocie, już przekazywali pozdrowienia i zapowiadali się na odwiedziny.
      Już nazajutrz wizyty te stały się rzeczywistością . Musiałem szczegółowo opowiadać o swoich przeżyciach obozowych - od momentu aresztowania aż do uwolnienia. Pojawiło się wielu nowych ludzi w kręgu przyjaciół, chcących mnie poznać. To oni - jak się okazało - wspomagali moją rodzinę w tym trudnym dla niej okresie. Miałem więc okazję podziękować wszystkim za ich wielkie serca.
     Przybyli też Marian Janusz i dyrektor szkoły, Zdzisław Baran, który przed stanem wojennym pełnił obowiązki zastępcy Mariana.  Nowy szef natychmiast ustalił  ze mną przydział czynności. Zaraz po pierwszomajowym święcie miałem rozpocząć naukę . Nauczyciele zrezygnowali z godzin nadliczbowych, abym miał pełny etat. Powiedział, że nie wie, jaką decyzję w mojej sprawie podejmie Kuratorium, ale   ma pismo o cofnięciu mojego delegowania do pracy związkowej (również je otrzymałem, będąc jeszcze w obozie), a to oznacza dla niego, że jestem pełnoprawnym nauczycielem. Zresztą, bierze odpowiedzialność za swoją decyzję. Marian również  pracuje od momentu swojego powrotu i nikt w tej sprawie z Kuratorium dotąd nie interweniował. Jedynie dyrektor był wzywany do Komitetu Miejskiego PZPR (sam był bezpartyjny)  aby wyjaśnił, dlaczego młodzież w szkole witała Mariana Janusza  bukietem złożonym z 13 goździków. 
     - Powiedziałem, - uśmiechnął się złośliwie dyrektor -  że była to inicjatywa młodzieży, która w ten sposób chciała przywitać lubianego nauczyciela i swojego dyrektora, że to piękny gest, a kwiatów nie liczyłem, bo to nie leży w kompetencji dyrektora szkoły.  Pana proszę, panie profesorze, aby był pan ostrożny w swoich wypowiedziach i w pokoju nauczycielskim, a zwłaszcza w rozmowach z młodzieżą, nie mówił nic o tym, co pan przeżył. Wie pan, licho nie śpi, a ktoś u nas donosi. Bo skąd wiedzieliby, ile kwiatków dostał pan Janusz?
    Dla mnie to było oczywiste.

Czas strachu, łez i nadziei - Cz II (c.d.)

środa, 21 października 2009 0:14

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz