V.
„ANIOŁOWIE STRÓŻE"
Z teczki operacyjnej SB:
Przemyśl, dnia 16.05.1982r.
TAJNE
Spec. Znaczenia
Nr ewidencyjny 3924
WNIOSEK
O założenie kwestionariusza ewidencyjnego
Nazwisko i imię PETRY Tomasz
..........................................................................................................................................
Narodowość...... polska. Obywatelstwo.....polskie ...........................................................................................................................................
POWÓD ZAŁOŻENIA
W chwili wprowadzenia stanu wojennego był przewodniczącym Szkolnej Komisji Związkowej NSZZ „Solidarność". Jako działacz Solidarności reprezentował wrogi stosunek do ustroju, władz polityczn-administracyjnych i sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Organizował akcje protestacyjne w placówkach oświatowych Jarosławia. Był współautorem planu zdobycia broni i magazynów wojskowych w Kidałowicach. Otwarcie deklarował chęć likwidowania funkcjonariuszy SB i MO.
...................................................................................................................................
Uzasadnienie to rozbawiło mnie, ale zarazem sprawiło, że „urosłem" sam w swoich oczach. Oto, jaki obraz mojej osoby wykreowali panowie agenci dla wewnętrznych swoich potrzeb (tę teczkę z dokumentami otrzymałem z IPN w 2002 r.): groźny, bezwzględny bandzior, gotowy wykonywać wyroki śmierci.... Czy to podobne do mnie?... Ale wracajmy do wydarzeń.
W sierpniu otrzymałem pierwsze wezwanie do Komendy Miejskiej MO na przesłuchanie. Wiedziałem, że wszyscy zwolnieni z obozu są co jakiś czas przesłuchiwani. Wywołało to duży niepokój wśród moich najbliższych. Ja uważałem to za coś normalnego w obecnej rzeczywistości, dziwiąc się, że tak długo z tym zwlekano. Początkowo miałem zamiar nie iść, ale uradziliśmy, że najlepiej będzie, jeśli zgłoszę się dobrowolnie. Nie chciałem , aby rodzina przeżywała na nowo najście esbeków . Nie miałem sobie nic do zarzucenia, ale i tak ciśnienie znacznie mi się podniosło. W drodze na Komendę odmówiłem tylko modlitwę do Ducha Świętego i lekko wszedłem do ponurego budynku na ul. Czarnieckiego.
Funkcjonariusz SB - około trzydziestoletni brunet o podpuchniętych powiekach, czarnych oczach i anemicznie bladej twarzy - starał się być miły , uprzejmy. Oświadczył na wstępie, że to rozmowa profilaktyczna. Wypytywał o moje kontakty, co chwilę zaglądając do „ściągawki" trzymanej pod blatem biurka. Przyznam , że rozbawiło mnie to, bo przypominał trochę niezbyt dobrze przygotowanego do odpowiedzi ucznia. Poczułem pewnego rodzaju przewagę nad swoim rozmówcą. Wymieniał nazwiska osób, z którymi ponoć miałem się kontaktować. Roześmiałem się.
- Skoro panowie wiecie lepiej jak ja , z kim się kontaktuję, to po co pytacie? Przecież mnie śledzicie. A zresztą, nikt nie zakazał mi spotykania się z przyjaciółmi, a mam ich wielu. - Wyczułem, że facet nie ma żadnych konkretnych zarzutów.
- Jak w pracy? Pracuje pan? - dociekał „miły pan".
- Przecież wiecie, że pracuję. A tak - jeśli chodzi o inne sprawy - to nadrabiam zaległości życia rodzinnego, uprawiam działkę , chodzę na ryby. Jak długo będę pracował? Tego nie wiem; to zależy w dużej mierze od was i od moich władz oświatowych.
- Będzie pan prowadził działalność związkową? - spytał nieśmiało uśmiechnięty pan, zaglądnąwszy przedtem do „ściągawki".
- Jeżeli związki zawodowe zostaną reaktywowane, to się zastanowię.
- Jak pan widzi obecna sytuacje polityczną? - spytał, podnosząc wzrok znad „ściągawki".
- Staram się nie wypowiadać na te tematy, zwłaszcza tutaj. Chyba rozumie mnie pan. Jeżeli nie macie więcej spraw, to proszę pozwolić mi odejść.
- Mam nadzieję, że jeszcze porozmawiamy innym razem - uśmiechnął się przymilnie esbek.
- Ja mam nadzieje, że do tego nie dojdzie. - Wstałem z krzesła , kierując się w stronę drzwi.
- I proszę nikomu nie mówić , o czym tutaj rozmawialiśmy- ostrzegł mnie na odchodnym.
- Tego nie mogę obiecać! -ostro zakończyłem nasza rozmowę. Była ona krótka, ale uświadomiłem sobie, że taktyka, jaką obrałem, jest najlepsza: jak najmniej słów i nie dać się wciągnąć w dyskusję, trzymać dystans.
Oczywiście, poinformowałem o tej rozmowie swoich znajomych i przyjaciół.
Przed konferencją plenarną związaną ze zbliżającym się nowym rokiem szkolnym, wybrałem się w niedzielę na „Babionkę", łowić ryby. Właśnie ustaliłem sobie odpowiednie stanowisko z dala od innych wędkarzy, gdy pojawiła się grupa cywilów z mundurowym funkcjonariuszem MO. Zaczęli sprawdzanie kart wędkarskich. Podeszli również do mnie. Wśród nich rozpoznałem znanego mi nauczyciela jednej z wiejskich szkół, niejakiego Gugałę, będącego jednocześnie aktywistą partyjnym. Pokazywałem właśnie funkcjonariuszowi MO kartę wędkarską, gdy usłyszałem głos Gugały: - Ja profesora znam, zostawcie go, jest w porządku.
Milicjant oddał mi kartę, salutując niedbale, po czym wszyscy poszli dalej. Został tylko Gugała . Przykucnął przy mnie, zaczynając dziwną rozmowę. Mówił nie o rybach, ale o błogosławieństwie stanu wojennego, o „ekstremie".
- Dobrze się stało - ględził - że ta „Solidarność" została rozbita. Owszem, idee były słuszne, ale ta ekstrema....
Miałem ochotę strzelić go w mordę, ale, czując prowokację, z trudem opanowałem swoje nerwy. To wszystko już słyszałem wiele razy podczas mojego internowania. Dosłownie, jakby ktoś puszczał to samo nagranie - i wtedy, w samochodzie, gdy wieźli mnie do Przemyśla, i w Uhercach. Nie odzywałem się ,tylko, zacisnąwszy zęby i udając, że go nie ma, zakładałem przynętę na haczyk. On, widząc, że rozmowa nie klei się, powstał i na odchodnym rzucił: - Myślę, że przemyślał pan wszystko dobrze.
-Spierdalaj - burknąłem tylko i zarzuciłem wędkę licząc, że zawadzę „niechcący" o gościa. Domyśliłem się, że jest to współpracownik SB, że przyszedł specjalnie, aby mnie przebadać lub sprowokować, że jest to konsekwencja mojego niedawnego przesłuchania. To samo sformułowanie: „Myślę, mam nadzieję, że wszystko pan dobrze przemyślał", powtarzał mi w obozie kilka razy Cyrano.
Już w tym dniu odechciało mi się łowienia ryb.
31 sierpnia w Kolegiacie jarosławskiej, w rocznicę porozumień sierpniowych, odbyła się Msza święta, z liturgią słowa i śpiewem w naszym wykonaniu. Wówczas nie wiedzieliśmy jeszcze, że jeden z uczestników będzie miał dwa kryptonimy TW: „Janek" i „Czernik". Oprócz niego, w świątyni było jeszcze kilku ANIOŁÓW STRÓŻÓW.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz