Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

ALARM!!!!! - 17 października 2010

Nie tylko odchudzanie się

     Alarm !!!!  - tak moja pani doktor określiła  stan zdrowia piszącego te słowa. Poziom cholesterolu - górna granica dopuszczalności, poziom trójglicerydów przekroczony  o 100% z naddatkiem. Krew,  jak gęsta śmietana, może w każdej chwili zrobić paskudne rzeczy w tętnicach.
     Wakacyjny, tamujący oddech ponad 15-minutowy  ból w okolicach serca był sygnałem ostrzegawczym. Już wtedy, w szpitalnej izbie przyjęć młody lekarz, na wieść, że badania krwi robiłem dość dawno ( trzy lata temu), złośliwie pogratulował mi "wytrwałości i pewności siebie". Badanie EKG nie wykazało stanu zawałowego, ale wiedziałem, że nie jest dobrze
      Od tego czasu minęło dwa i pół miesiąca. Zacząłem stosować dietę- cud,  polegającą na codziennym kontakcie z łopatą,  rowerowych wyjazdach do pasieki, marszach do dentysty na drugi koniec miasta - jednym słowem , uznałem, że powinienem przebywać w nieustannym ruchu na świeżym powietrzu.  Z głodówki zrezygnowałem, bo przecież tyle pracy fizycznej przede mną na działce, w pasiece i w domu, a zatem, muszę mieć sporo sił.  Jadłem więc  normalnie , tyle, że w nieco mniejszych ilościach . Efekty  widoczne:  ważę 5 kg mniej, ruszam się żwawiej, nie męczy mnie sznurowanie butów, skończyły sie dolegliwości gastryczne - jednym słowem - wracam do starej formy sprzed kilkunastu lat. Jedno tylko nie zmieniło się - skłonność do słodyczy: raz na dwa tygodnie muszę sobie zafundować hałwę i delektować się jej smakiem, wspominając czasy z dzieciństwa, gdy była ona rarytasem przywożonym przez ojca dwa razy w roku i gdy biliśmy się z braćmi o najmniejszą kruszynę.  Oczywiście, teraz, po skonsumowaniu hałwy, rezygnowałem z innego posiłku i praktycznie nie miała ona wpływu na moją wagę.
    A jednak miała wpływ  - jak przypuszczam - na coś innego, czego zważyć się nie da, mianowicie, na moją "chemię". Do pójścia na badania lekarskie skłonił mnie szum, a właściwie dzwonienie w uszach i drętwienie rąk. Ten szum pojawił sie jeszcze podczas internowania, ale drętwienie obu dłoni zaledwie od kilku lat. Początkowo myślałem, że to od łopaty ( skopałem całą swoją działkę  a także teren obok pasieki), bowiem towarzyszy temu drętwieniu paskudny ból mięśnia  prawej dłoni. No i teraz  częściowo już znamy przyczynę tych dolegliwość. Resztę będę znał po prześwietleniu szyi. Nie mniej jednak, moja małżonka nrzuciła mi reżym spożywania posiłków, eliminując masło i inne tłuszcze, wędliny oraz  słodycze. Dziś trafiłem w internecie na stronę poświęconą temu, jakich produktów i dlaczego nie można ze sobą łączyć. Bogatszy o doświadczenia i wiedzę o sobie samym,  chudszy o 5 kg, postanowilem nie skracać swojego życia.
   Jeżeli  piszę o tych fatalnych wynikach badań swojego zdrowia, to nie w celu wywoływania współczucia. Chodzi mi bardziej o tych moich blogowych przyjaciół i wszystkich mnie odwiedzających, którzy mają podobne problemy. Chcę im ównież pomóc zrozumieć, że życie jest piękne, zwłaszcza, gdy ma się dla kogo żyć. Zatem, starajmy się sami tak pokierować własnym postępowaniem, aby tego życia przynajmniej nie skracać. W znacznej mierze nasze zdrowie, nasze życie leży w naszych rękach. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, Tomasz


ALARM!!!!!

niedziela, 17 października 2010 0:15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz