Jack Strong, czyli płk Ryszard
Kukliński
Ten film koniecznie należy obejrzeć. Nie tylko obejrzeć, ale też przeżyć i potem jeszcze przemyśleć. Dla młodego pokolenia to najlepszy obraz o "tamtych czasach"
Byłem w miniony piątek w kinie, do którego rzadko chodzę, ale nie mogłem odmówić sobie obejrzenia filmu o bohaterze, który miał tak wpływ na moje losy.
Świetnie zrealizowany film ze wspaniałą grą znakomitych aktorów. Możemy go eksportować wszędzie, a przede wszystkim powinna zapoznać się z nim nasza młodzież.
Przeżywałem rozgrywającą się na ekranie akcję w ogromnym napięciu, które nie opuściło mnie długo po wyjściu z kina. Wszyscy opuszczali seans w głębokim milczeniu. Odżyły wspomnienia tamtych lat.
Jest w filmie taka pełna napięcia scena (jedna z bardzo wielu), podczas której mimo woli wstałem z fotela ( na szczęście, siedziałem w ostatnim rzędzie): pułkownik Kukliński otrzymuje ściśle tajne dokumenty zawierające m.in. listy z nazwiskami działaczy "Solidarności ", którzy mają być aresztowani. Ma je przechować w kasie pancernej, ale przekłada wszystko do własnej teczki, by w domu zrobić fotokopie i wychodzi ze swego biura. Na korytarzu zaczepia go szef kontrwywiadu. Spieszący się Kukliński, odwracając się, wykonuje zły manewr i uderza nosem w ścianę. Pada na posadzkę, wypuszcza z ręki teczkę, dokumenty wysypują się. Koledzy oficerowie podbiegają na ratunek, podnoszą go i prowadzą do ambulatorium. Nadchodzi również jego antagonista, mjr Putek z kontrwywiadu, człowiek Moskwy, szukający haka na Kuklińskiego. Na szczęście, któryś z kolegów przyniósł teczkę z pozbieranymi dokumentami Kuklińskiemu do ambulatorium, w którym nasz bohater był opatrywany.
Piszę o tym wydarzeniu, bowiem pamiętam, ,jak wiosną 1981 r., gdy zacząłem swoje urzędowanie w biurze nauczycielskiej "Solidarności", moja sekretarka zaskoczyła mnie rankiem informacją zasłyszaną z RWE, że władze PRL sporządziły listę działaczy "Solidarności" do aresztowania.
Z możliwością aresztowania zawsze liczyliśmy się, bowiem nie wierzyliśmy nigdy w szczerość intencji ówczesnych władz. Grudzień 1981 r. to potwierdził, ale wówczas nie wiedzieliśmy , że to płk.Ryszard Kukliński te listy przekazał na Zachód. Wówczas w ogóle nie wiedzieliśmy wiele o tym naszym nowym Konradzie Wallenrodzie. Tak, "o Konradzie Wallenrodzie", bowiem los tego prawdziwego bohatera - od dzieciństwa, przez służbę w wojsku po moment podjęcia decyzji o współpracy z wywiadem amerykańskim i późniejsze konsekwencje - niemalże pokrywają się tytułowym bohaterem powieści poetyckiej Adama Mickiewicza. Pamiętam, że ten tytuł "KW" przypisywano wcześniej gen. Jaruzelskiemu - postaci równie tragicznej w naszej historii, ale nań nie zasługującej w obliczu dokonań i zasług pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.
Wszystkie fotografie pochodzą z zasobów Google
Zapraszam też do "politycznego" bloga
Kukliński
Ten film koniecznie należy obejrzeć. Nie tylko obejrzeć, ale też przeżyć i potem jeszcze przemyśleć. Dla młodego pokolenia to najlepszy obraz o "tamtych czasach"
Byłem w miniony piątek w kinie, do którego rzadko chodzę, ale nie mogłem odmówić sobie obejrzenia filmu o bohaterze, który miał tak wpływ na moje losy.
Świetnie zrealizowany film ze wspaniałą grą znakomitych aktorów. Możemy go eksportować wszędzie, a przede wszystkim powinna zapoznać się z nim nasza młodzież.
Przeżywałem rozgrywającą się na ekranie akcję w ogromnym napięciu, które nie opuściło mnie długo po wyjściu z kina. Wszyscy opuszczali seans w głębokim milczeniu. Odżyły wspomnienia tamtych lat.
Jest w filmie taka pełna napięcia scena (jedna z bardzo wielu), podczas której mimo woli wstałem z fotela ( na szczęście, siedziałem w ostatnim rzędzie): pułkownik Kukliński otrzymuje ściśle tajne dokumenty zawierające m.in. listy z nazwiskami działaczy "Solidarności ", którzy mają być aresztowani. Ma je przechować w kasie pancernej, ale przekłada wszystko do własnej teczki, by w domu zrobić fotokopie i wychodzi ze swego biura. Na korytarzu zaczepia go szef kontrwywiadu. Spieszący się Kukliński, odwracając się, wykonuje zły manewr i uderza nosem w ścianę. Pada na posadzkę, wypuszcza z ręki teczkę, dokumenty wysypują się. Koledzy oficerowie podbiegają na ratunek, podnoszą go i prowadzą do ambulatorium. Nadchodzi również jego antagonista, mjr Putek z kontrwywiadu, człowiek Moskwy, szukający haka na Kuklińskiego. Na szczęście, któryś z kolegów przyniósł teczkę z pozbieranymi dokumentami Kuklińskiemu do ambulatorium, w którym nasz bohater był opatrywany.
Piszę o tym wydarzeniu, bowiem pamiętam, ,jak wiosną 1981 r., gdy zacząłem swoje urzędowanie w biurze nauczycielskiej "Solidarności", moja sekretarka zaskoczyła mnie rankiem informacją zasłyszaną z RWE, że władze PRL sporządziły listę działaczy "Solidarności" do aresztowania.
Z możliwością aresztowania zawsze liczyliśmy się, bowiem nie wierzyliśmy nigdy w szczerość intencji ówczesnych władz. Grudzień 1981 r. to potwierdził, ale wówczas nie wiedzieliśmy , że to płk.Ryszard Kukliński te listy przekazał na Zachód. Wówczas w ogóle nie wiedzieliśmy wiele o tym naszym nowym Konradzie Wallenrodzie. Tak, "o Konradzie Wallenrodzie", bowiem los tego prawdziwego bohatera - od dzieciństwa, przez służbę w wojsku po moment podjęcia decyzji o współpracy z wywiadem amerykańskim i późniejsze konsekwencje - niemalże pokrywają się tytułowym bohaterem powieści poetyckiej Adama Mickiewicza. Pamiętam, że ten tytuł "KW" przypisywano wcześniej gen. Jaruzelskiemu - postaci równie tragicznej w naszej historii, ale nań nie zasługującej w obliczu dokonań i zasług pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.
Wszystkie fotografie pochodzą z zasobów Google
Zapraszam też do "politycznego" bloga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz