Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

Prawdziwy i nieprawdziwy katolik? - 21 marca 2014


  Witam po dłuższej przerwie. Brakowało mi czasu i brakuje nadal, stąd moja nieobecność. Ten tekst jest pisany do naszego parafialnego periodyku "U Panny Marii"", z którym współpracuję, dlatego przytaczam go bez zmian. Tam ukaże się przed świętami, tu zaś ma swoją "prapremierę"

Prawdziwy i nieprawdziwy katolik? 

      Tytuł ten sprowokowany został audycjami  jednej z rozgłośni radiowych, której nazwy z oczywistych względów nie wymienię.  Dość często padały tam  i padają nadal  w polityczno-religijnych dysputach oceny bliźnich  pod kątem  poziomu , czy też stopnia ich katolickości, ale miernikiem staje się tu  nie przestrzeganie  zasad ewangelicznych, lecz sympatie polityczne, albo stosunek do konkretnych osób ze świata politycznego i teorii przez nie wysnuwanych. Ponieważ jednak  nasz „Biuletyn” nie jest periodykiem politycznym, dlatego nie  będę rozwijał tematu w nurcie myślowym owej rozgłośni, lecz zajmę się problemem autentyczności naszej postawy jako chrześcijan, a ściślej mówiąc  - katolików, czyli -  wyznawców Chrystusa,  będących członkami Kościoła Katolickiego. Nie będzie to teologiczny wykład, lecz refleksje przedstawiciela laikatu KK, jednego z wielomilionowej rzeszy wiernych.
      Przynależność do Kościoła  Katolickiego zobowiązuje.   Ten obowiązek dotyczy całej sfery naszego życia , którego celem jest naśladowanie we wszystkim Jezusa Chrystusa  -  po to, by  czynić świat wokół nas lepszym, a w ostateczności otrzymać najwyższą nagrodę, radość wieczną w Niebie. Ostatecznie, przed każdym z nas otworem stoi droga do świętości, niezależnie od tego, czy będzie ona  uwieńczona procesem kanonizacyjnym, czy też nie. Do tej świętości powołał nas sam Bóg, zatem winniśmy się cieszyć z takiego wyróżnienia spośród wszystkich istot żywych.
     Możemy ten Boży plan realizować,  kierując się w swoim życiu drogowskazem, jaki stanowi dla nas Ewangelia i oparty na niej „Katechizm Kościoła Katolickiego”, albo też wyłączyć się z niego na jakiś czas lub na zawsze.   Jeżeli będzie to nasz świadomy wybór jako ludzi wolnych, to zawsze przyjdzie nam ponieść  jego konsekwencje, a więc  -  ową radość wieczną lub też rozpacz.  W przypadku tego drugiego wyboru -  odrzucenia planu Bożego względem nas – miejmy świadomość, że Bóg , jako Dobry Ojciec  nigdy z nas nie zrezygnował i na różne sposoby , do końca naszych dni, do ostatniego momentu funkcjonowania naszej świadomości , będzie wyciągał do nas rękę, by uchronić nas od ostatecznej, nieustającej rozpaczy.  Tak, jak w ewangelicznej przypowieści  ojciec  czekał na swojego marnotrawnego syna, również  Bóg-Ojciec  czeka na każdego z nas i cieszy się z naszego powrotu.  Na tym polega ogrom Jego Miłosierdzia.   
       Podczas jednej z nauk rekolekcyjnych usłyszałem, że Kościół składa się z ludzi grzesznych. Kogoś mogłyby te słowa zbulwersować:  „Jak to? Kościół Święty, Kościół Chrystusowy i … grzeszny?”, a tak właśnie nas, katolików  postrzegają świadkowie Jehowy, według których,  pierwszym i największym naszym grzechem jest to, że w ogóle przynależymy do Kościoła Katolickiego.
      Rzeczywiście,  Kościół tworzą ludzie grzeszni  - i to wszyscy, łącznie z Jego czcigodnymi pasterzami. Gdyby było inaczej, niepotrzebny byłby SAKRAMENT POKUTY  w naszym Kościele.  Kapłani  też  muszą się spowiadać i to  częściej. Spowiadają się  więc również hierarchowie kościelni, spowiada się sam papież. Przyjęcie tego do świadomości  jest oznaką pokory, która prawdziwemu katolikowi  nie powinna być obca.
       Grzech właśnie -  grzech we wszelakiej postaci i wszelakiego ciężaru - jest główną przeszkodą  w realizacji wspomnianego  Bożego planu, dotyczącego naszej świętości. Oczywiście, nie sam grzech, co raczej nasza wola trwania w nim,  stanowiąca nasz, świadomy wybór. Z grzechu możemy wyzwolić się, przystępując do kratek konfesjonału i postanawiając poprawę oraz zadośćuczynienie w formie pokuty przed samym  Chrystusem, bowiem  to właśnie Jego  reprezentuje spowiednik.  Jeżeli jednak nie włączymy woli poprawy, czyli  - nie zrezygnujemy z dalszego trwania w tym grzechu, to nasza spowiedź nie przyniesie oczekiwanego celu.  Podam prosty przykład z życia codziennego  – ot, zwykły konflikt sąsiedzki, polegający na pomawianiu czy też nękaniu  osoby, co do której mamy jakieś uprzedzenia, pretensje, czy też, po prostu, nie lubimy jej. Wszelkie czyny wobec niej dokonane lub słowa wypowiedziane w celu jej zaszkodzenia, mogą świadczyć przed kiedyś  Bogiem  przeciw nam, jeżeli nie odstąpimy od nich, nie pojednamy się z tą osobą, nie naprawimy wyrządzonej krzywdy oraz nie wyznamy swej winy w konfesjonale.  Trwająca w naszej parafii peregrynacja kopii Cudownej Figury Matki Bożej Bolesnej może pomóc w zmianie wzajemnych relacji sąsiedzkich. To też jest jedna z okazji zawrócenia z drogi grzechu – z drogi  oddalającej od Boga. 
     Jak więc jest z tym „prawdziwym” i „nieprawdziwym” katolikiem? Sadzę, że jest to sztuczny podział, jeśli przyjmiemy za kryterium wartościujące wspomniane we wstępie założenia grupy słuchaczy jednej rozgłośni. Właściwy podział wynikał będzie ze stopnia autentyczności postawy katolickiej , a więc,   zgodności  czynów w codziennym życiu lub jej braku z wyznawaną wiarą.        
      Każdy, nawet grzeszny członek Kościoła, jest prawdziwym katolikiem, jeżeli,  dążąc do świętości, wypełnia zasady zawarte w nauce Jezusa Chrystusa, dając jej świadectwo w swoim życiu osobistym czy publicznym.  Każdy, kto tylko na pokaz, dla publicznego uznania  manifestuje swoją wiarę ( a takich spotkałem na swej drodze wielu ), natomiast nie czyni nic, by swoje życie podporządkować  ewangelicznemu przykazaniu Miłości bliźniego, wątpliwym jest katolikiem, bowiem -  jak pisze św. Paweł : „ Gdybym mówił językami ludzi i aniołów , a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący” (1 Kor 13, 1;)

Prawdziwy i nieprawdziwy katolik?

piątek, 21 marca 2014 23:13

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz