Ten wiersz nawiązuje do zdjęcia z poprzedniego wpisu (inspirowany przez Krystynę-Laurę)
Tryptyk majowy
I.
Rowerem pędzę przed deszczem,
majowy przecinam czas,
słońce nade mną,
obok, przede mną,
w kwitnący rzepak
wpadło, durząc zapachem
miodu, co z brzękiem pszczół woła:
jeszcze! jeszcze!
A krople deszczu padają,
śmigłym jaskółkom uciekłszy,
od słońca ciężkie i ciepłe
jak dotyk niewiasty
nie-grzeszny,
więc duszy przykładem ręce
wyciągam, radośnie krzycząc:
jeszcze! jeszcze!
II.
W podwórzu zielonym chata
strzechą pokryta słomianą,
pod którą wróble-niecnoty
sprzeczkę czynią niemałą.
Ława pod ścianą bieloną
wapnem siwcem barwionym,
zaprasza, by usiąść jak dawniej
w majowe południe niedzielne .
Dawne wspomnienia ożyły
lat młodych, beztroskich,
radosnych majem,
co się rozgościł na dobre
w sadzie pszczół pełnym,
wśród wiśni, grusz i jabłoni,
kwieciem pokrytych za chatą,
skąd zapach jak fala uderza
i znika na chwilę, by wrócić
z powiewem wietrzyku zza węgła.
Tu mleko z świeżego udoju
piłem, błogosławione rykiem
Krasuli, co na pastwisko gnana,
kuszona soczystą zielenią
trawy zdobionej złocistym mleczem ,
wciąż ślepie zwracała swe smutne
na bramę chruśniaka
szeroko dla gościa roztwartą.
W głębi stodoła, skąd wkrótce
woń siana świeżego kusząca
wyznaczy małżeńskich planów
początek - zapewnia dostatek
gospodarzowi i spokój
na rok dla całej rodziny.
III.
Przy wiejskiej drodze, w opłotku
gdzie bez swe wonie rozdziela,
bielona kapliczka,
przybrana zielenią bukszpanu,
z niebieską Maryją pośrodku,
co ręce różańcem owite, zza żonkil
złocistych do ludu swego wyciąga,
w słowa litanii wsłuchana
modlitwą serca wzmocnionej.
Staw się obudził w pobliżu
radosnym rechotem, kumkaniem,
jakby chciał w naszą włączyć w modlitwę
swoje radości i smutki.
Majowy wieczór z księżycem,
z gackiem, goniącym ćmy i chrabąszcze
do snu mnie nucąc otula
cieplutko w majowej kołysce.
Tryptyk majowy
I.
Rowerem pędzę przed deszczem,
majowy przecinam czas,
słońce nade mną,
obok, przede mną,
w kwitnący rzepak
wpadło, durząc zapachem
miodu, co z brzękiem pszczół woła:
jeszcze! jeszcze!
A krople deszczu padają,
śmigłym jaskółkom uciekłszy,
od słońca ciężkie i ciepłe
jak dotyk niewiasty
nie-grzeszny,
więc duszy przykładem ręce
wyciągam, radośnie krzycząc:
jeszcze! jeszcze!
II.
W podwórzu zielonym chata
strzechą pokryta słomianą,
pod którą wróble-niecnoty
sprzeczkę czynią niemałą.
Ława pod ścianą bieloną
wapnem siwcem barwionym,
zaprasza, by usiąść jak dawniej
w majowe południe niedzielne .
Dawne wspomnienia ożyły
lat młodych, beztroskich,
radosnych majem,
co się rozgościł na dobre
w sadzie pszczół pełnym,
wśród wiśni, grusz i jabłoni,
kwieciem pokrytych za chatą,
skąd zapach jak fala uderza
i znika na chwilę, by wrócić
z powiewem wietrzyku zza węgła.
Tu mleko z świeżego udoju
piłem, błogosławione rykiem
Krasuli, co na pastwisko gnana,
kuszona soczystą zielenią
trawy zdobionej złocistym mleczem ,
wciąż ślepie zwracała swe smutne
na bramę chruśniaka
szeroko dla gościa roztwartą.
W głębi stodoła, skąd wkrótce
woń siana świeżego kusząca
wyznaczy małżeńskich planów
początek - zapewnia dostatek
gospodarzowi i spokój
na rok dla całej rodziny.
III.
Przy wiejskiej drodze, w opłotku
gdzie bez swe wonie rozdziela,
bielona kapliczka,
przybrana zielenią bukszpanu,
z niebieską Maryją pośrodku,
co ręce różańcem owite, zza żonkil
złocistych do ludu swego wyciąga,
w słowa litanii wsłuchana
modlitwą serca wzmocnionej.
Staw się obudził w pobliżu
radosnym rechotem, kumkaniem,
jakby chciał w naszą włączyć w modlitwę
swoje radości i smutki.
Majowy wieczór z księżycem,
z gackiem, goniącym ćmy i chrabąszcze
do snu mnie nucąc otula
cieplutko w majowej kołysce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz