Moje "dziewczyny" nie zawiodły.
Z prezydentem PZP i APISLAVII, p. Tadeuszem Sabatem w pasiece u kolegi
Na ten dzień czekałem całą zimę i wiosnę. Tak czekają wszyscy pszczelarze. Miodobranie, czyli pierwszy pszczelarski plon i jednocześnie sprawdzian skuteczności wszelkich zabiegów związanych z zabezpieczeniem rodzin pszczelich na zimę i przygotowaniem ich do nowego sezonu, jest zawsze oczekiwane z pewnym niepokojem.
Pisałem w swoim wierszu "Tryptyk majowy" o rzepaku, którego kwiat i zapach dawały mi tyle radości. Czułem wówczas, że będzie dużo miodu. Kiedy niektórym rodzinom dokładałem dodatkowe nadstawki, gdyż pierwsze (miodnie) zapełnione były już dojrzewającym miodem, wiedziałem , że zbiór będzie obfity, bowiem rzepak jeszcze kwitł , a pszczoły wręcz szalały na nim. Przed każdym wylotkiem było gwarno; jedne przylatywały , obciążone nektarem i pyłkiem, drugie wylatywały z radosnym brzękiem w pola.
Obawiałem sie jedynie zatrucia, bowiem rolnicy, nie bacząc na instrukcje i przepisy, w samo południe - a więc, w okresie najwiekszego oblotu pszczół - wyjeżdżali traktorami z zawieszonymi opryskiwaczami w pola i lali po pszenicy, po rzepaku środki owado- i grzybobójcze, niepomni , że mogą zatruć również pszczoły. Na szczęście , moje "dziewczyny" ocalały, ale miałem sygnały od pszczelarzy o podtruciach całych rodzin pszczelich.
Kiedy byłem pewny obfitego zbioru, nastapiło załamanie pogody. "Zimni ogrodnicy" a także "zimna Zośka" - to patroni niezbyt mile oczekiwanych przez pszczelarzy, sadowników i ogrodników dni. Na szczęście, na działce nic mi nie wymarzło, ale w w pasiece zahamowało pracę pszczół. Rzepak w moim rejonie rędko przekwitł bez lotów pszczół i bez zapylania. Jedna rodzina znalazła kwiatostany kasztana, których pyłek , przybraku innych kwiatów, jest dla pszczół trujący i wywołujący biegunkę. Dlatego przy nóżkach ula znalazłem kilkadziesiąt zbitych w kupki, niemrawych pszczół. Jakie to mądre stworzenia: by nie zakłócać swoim cierpieniem pracy sióstr w ulu i nie zanieczyszczać swego środowiska, wyległy na zewnątrz, by tu wyzdrowieć lub umrzeć.
Zimno i deszcze opóźniły o dwa dni moje miodobranie, a to bardzo poważne opóźnienie, bowiem pszczoły w tym czasie zużywają część miodu do karmienia larw, a poza tym rzepakowy miód ma tendencję do prędkiego krystalizowania się jeszcze w plastrach. Taka sytuację miałem dwa lata temu, gdy z tego właśnie powodu nie mogłem odwirować z ramek połowy miodu. Tym razem ok 20% komórek również zawierało skrystalizowany miód, zatem musiałem uważać , by podczas wirowania nie wyłamały sie plastry.
Mimo tych utrudnień i tak udało mi się osiągnąć podczas miodobrania efekt zbliżony do tego rekordowego, jaki miał miejsce w ub. roku. Jednakze, skoro w kilku rodzinach były dodatkowe nadstawki (miodnie) , to liczę jeszcze na to, że będący w nich nakrop "dojrzeje" i we wtorek uda mi sie jeszcze wybrać ok. 20 kg miodu. Mam nadzieję, że "dziewczyny" postarają się .
Ponieważ nie mam zdjęć ze swojej pasieki, dlatego prezentuję fragment wzorowej pasieki kolegi, u którego gosciliśmy 28 kwietnia.
Z prezydentem PZP i APISLAVII, p. Tadeuszem Sabatem w pasiece u kolegi
Na ten dzień czekałem całą zimę i wiosnę. Tak czekają wszyscy pszczelarze. Miodobranie, czyli pierwszy pszczelarski plon i jednocześnie sprawdzian skuteczności wszelkich zabiegów związanych z zabezpieczeniem rodzin pszczelich na zimę i przygotowaniem ich do nowego sezonu, jest zawsze oczekiwane z pewnym niepokojem.
Pisałem w swoim wierszu "Tryptyk majowy" o rzepaku, którego kwiat i zapach dawały mi tyle radości. Czułem wówczas, że będzie dużo miodu. Kiedy niektórym rodzinom dokładałem dodatkowe nadstawki, gdyż pierwsze (miodnie) zapełnione były już dojrzewającym miodem, wiedziałem , że zbiór będzie obfity, bowiem rzepak jeszcze kwitł , a pszczoły wręcz szalały na nim. Przed każdym wylotkiem było gwarno; jedne przylatywały , obciążone nektarem i pyłkiem, drugie wylatywały z radosnym brzękiem w pola.
Obawiałem sie jedynie zatrucia, bowiem rolnicy, nie bacząc na instrukcje i przepisy, w samo południe - a więc, w okresie najwiekszego oblotu pszczół - wyjeżdżali traktorami z zawieszonymi opryskiwaczami w pola i lali po pszenicy, po rzepaku środki owado- i grzybobójcze, niepomni , że mogą zatruć również pszczoły. Na szczęście , moje "dziewczyny" ocalały, ale miałem sygnały od pszczelarzy o podtruciach całych rodzin pszczelich.
Kiedy byłem pewny obfitego zbioru, nastapiło załamanie pogody. "Zimni ogrodnicy" a także "zimna Zośka" - to patroni niezbyt mile oczekiwanych przez pszczelarzy, sadowników i ogrodników dni. Na szczęście, na działce nic mi nie wymarzło, ale w w pasiece zahamowało pracę pszczół. Rzepak w moim rejonie rędko przekwitł bez lotów pszczół i bez zapylania. Jedna rodzina znalazła kwiatostany kasztana, których pyłek , przybraku innych kwiatów, jest dla pszczół trujący i wywołujący biegunkę. Dlatego przy nóżkach ula znalazłem kilkadziesiąt zbitych w kupki, niemrawych pszczół. Jakie to mądre stworzenia: by nie zakłócać swoim cierpieniem pracy sióstr w ulu i nie zanieczyszczać swego środowiska, wyległy na zewnątrz, by tu wyzdrowieć lub umrzeć.
Zimno i deszcze opóźniły o dwa dni moje miodobranie, a to bardzo poważne opóźnienie, bowiem pszczoły w tym czasie zużywają część miodu do karmienia larw, a poza tym rzepakowy miód ma tendencję do prędkiego krystalizowania się jeszcze w plastrach. Taka sytuację miałem dwa lata temu, gdy z tego właśnie powodu nie mogłem odwirować z ramek połowy miodu. Tym razem ok 20% komórek również zawierało skrystalizowany miód, zatem musiałem uważać , by podczas wirowania nie wyłamały sie plastry.
Mimo tych utrudnień i tak udało mi się osiągnąć podczas miodobrania efekt zbliżony do tego rekordowego, jaki miał miejsce w ub. roku. Jednakze, skoro w kilku rodzinach były dodatkowe nadstawki (miodnie) , to liczę jeszcze na to, że będący w nich nakrop "dojrzeje" i we wtorek uda mi sie jeszcze wybrać ok. 20 kg miodu. Mam nadzieję, że "dziewczyny" postarają się .
Ponieważ nie mam zdjęć ze swojej pasieki, dlatego prezentuję fragment wzorowej pasieki kolegi, u którego gosciliśmy 28 kwietnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz