Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

Moje miodobranie - 20 maja 2012

Moje "dziewczyny" nie zawiodły.




Z prezydentem PZP i APISLAVII, p. Tadeuszem Sabatem w pasiece u kolegi

     Na ten dzień czekałem całą zimę i wiosnę. Tak czekają wszyscy pszczelarze.  Miodobranie, czyli pierwszy pszczelarski plon i jednocześnie sprawdzian skuteczności wszelkich zabiegów związanych z zabezpieczeniem rodzin pszczelich na zimę i przygotowaniem ich do nowego sezonu, jest zawsze oczekiwane z pewnym niepokojem.
   Pisałem w swoim  wierszu  "Tryptyk majowy" o rzepaku, którego kwiat i zapach dawały mi tyle radości. Czułem wówczas, że będzie dużo miodu. Kiedy niektórym rodzinom dokładałem dodatkowe nadstawki, gdyż pierwsze  (miodnie) zapełnione były już dojrzewającym miodem, wiedziałem , że zbiór będzie obfity, bowiem rzepak jeszcze kwitł , a pszczoły wręcz szalały na nim. Przed każdym wylotkiem było gwarno; jedne przylatywały , obciążone nektarem i pyłkiem, drugie wylatywały z radosnym brzękiem w pola.
    Obawiałem sie jedynie zatrucia, bowiem rolnicy, nie bacząc na instrukcje i przepisy, w samo południe -  a więc, w okresie najwiekszego oblotu pszczół - wyjeżdżali traktorami  z zawieszonymi opryskiwaczami w pola i lali po pszenicy, po rzepaku  środki owado- i grzybobójcze, niepomni , że mogą  zatruć również pszczoły.  Na szczęście , moje "dziewczyny" ocalały, ale miałem sygnały od pszczelarzy o podtruciach całych rodzin pszczelich.
   Kiedy byłem pewny obfitego zbioru, nastapiło załamanie pogody.  "Zimni ogrodnicy" a także "zimna Zośka" - to patroni niezbyt mile oczekiwanych przez pszczelarzy, sadowników i ogrodników dni. Na szczęście, na działce nic mi nie wymarzło, ale w w pasiece  zahamowało pracę pszczół. Rzepak w moim rejonie rędko przekwitł bez lotów pszczół i bez zapylania.  Jedna rodzina znalazła kwiatostany kasztana, których pyłek , przybraku innych  kwiatów, jest dla pszczół trujący i wywołujący biegunkę. Dlatego przy nóżkach ula znalazłem kilkadziesiąt zbitych w kupki, niemrawych pszczół. Jakie to mądre stworzenia: by nie zakłócać swoim cierpieniem pracy sióstr w ulu i nie zanieczyszczać swego środowiska, wyległy na zewnątrz, by tu wyzdrowieć lub umrzeć.
    Zimno i deszcze opóźniły o dwa dni moje miodobranie, a to bardzo poważne opóźnienie, bowiem pszczoły w tym czasie zużywają  część miodu do karmienia larw, a poza tym rzepakowy miód ma tendencję do prędkiego krystalizowania  się jeszcze w plastrach. Taka sytuację miałem dwa lata temu, gdy z tego właśnie powodu nie mogłem odwirować z ramek połowy miodu. Tym razem ok 20% komórek  również zawierało skrystalizowany miód, zatem musiałem uważać , by podczas wirowania  nie wyłamały sie plastry.
   Mimo tych utrudnień i tak udało mi się osiągnąć podczas miodobrania efekt zbliżony do tego rekordowego, jaki miał miejsce w ub. roku.  Jednakze, skoro w kilku rodzinach były dodatkowe nadstawki  (miodnie) , to liczę jeszcze na to, że  będący w nich nakrop  "dojrzeje" i we wtorek uda mi sie jeszcze wybrać  ok. 20 kg miodu. Mam nadzieję, że "dziewczyny" postarają się .









Ponieważ nie mam zdjęć ze swojej pasieki, dlatego prezentuję fragment wzorowej pasieki kolegi, u którego gosciliśmy 28 kwietnia.

Moje miodobranie

niedziela, 20 maja 2012 23:18

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz