VIII.
FIGURANT DZIAŁA
W szkole miałem czysty etat. Zacząłem więc prowadzić płatne kółka: teatralne i plastyczne. Nie otrzymywałem w przydziale czynności wychowawstwa, za które był specjalny dodatek oraz płatna godzina nadliczbowa. Wynikało to z nieformalnego zakazu, jaki wypłynął z SB, a być może, również z Kuratorium. Jednak stanowiłem jakieś poważne zagrożenie dla systemu wychowawczego w „socjalistycznej szkole" - jak to później określił kpt. Cyrano.
Wojsko też mnie już nie chciało, bowiem poproszono mnie o zdanie książeczki wojskowej, którą mi potem zwrócono, po wydarciu karty mobilizacyjnej. No, w tej sytuacji poczułem się jako obywatel czwartej kategorii, który nie zasługuje nawet na to , by w razie konieczności bronić Ojczyzny.
W szkole znajdowałem się pod kontrolą esbeków, którzy co jakiś czas nachodzili dyrektora, wypytując o Mariana i o mnie. W końcu zaczęło to i jego denerwować, gdyż łazili po korytarzach, oglądali gazetki szkolne, a także ściągali nas z lekcji na rozmowy do dyrekcji. Zakłócało to poważnie pracę dyrektora i naszą. Powiedziałem im wówczas przy dyrektorze, co o tym myślę. Mój szef był trochę przestraszony konsekwencjami, ale - z drugiej strony - nie krył też zadowolenia.
- Opieprzyłem gościa - zwierzył mi się kilka dni później - bo łazi taka gnida i łazi po szkole. Mówię mu :"Czego pan tu węszy i tylko zakłóca swoją obecnością pracę szkoły?" Facet coś pomruczał pod nosem i wyszedł. Z gęby widać było, że to esbek.
Funkcjonariusze SB zmieniali się. Za każdym razem był ktoś inny. W sumie przychodziło ich chyba sześciu, zaś w ostatnim roku stanu wojennego zaczął systematycznie przychodzić niejaki Cieplicki, którego nieopatrznie, omyłkowo nazwałem publicznie Ciulińskim - wyjątkowo antypatyczny, o bandyckim spojrzeniu facet, który za brak efektów z „opieki" nade mną, stracił szanse na awans.
W listopadzie miałem w Komendzie MO rozmowę z funkcjonariuszem SB, innym niż poprzednio. Chodziło o tablicę „Solidarnośći" przy dawnej siedzibie Związku, którą mieli umieścić moi uczniowie. Musiałem wszystkiemu zaprzeczyć, zwłaszcza, że naprawdę nie miałem z nią nic wspólnego. Jednakże udało się „gościowi" wciągnąć mnie w niepotrzebną dyskusję, przez co złamałem uczynione sobie postanowienie, że nasze rozmowy będą krótkie. Plułem sobie potem w brodę i przyrzekłem w duchu, że więcej do takiej sytuacji nie dojdzie.
Z teczki operacyjnej SB:
Przemyśl, dnia 18. 10. 1982 r.
Tajne spec. Znaczenia
WYCIĄG
Z informacji od t.w. ps. „......"
... W dniu 13.10. 1982 r. została zdjęta tablica "S" przed siedzibą MKZ w Jarosławiu. W tym samym dniu, w godzinach przedpołudniowych grupa uczniów Petrego - nauczyciela z Technikum Drogowego w Jarosławiu zamieściła w to miejsce drewnianą tablicę z napisem :"zabraliście Komuniści Litwę, Łotwę, zabraliście „Solidarność", ale ona żyje i w sercach trwa i zwycięży".
Tablica ta umieszczona była przez ponad 1 godzinę. Gromadzili się ludzie, pojawiły się kwiaty. T.w. nie wie, kto z uczniów brał udział w zamontowaniu wspomnianej tablicy, postara się ustalić na następne spotkanie.
Obecnie Petry poczynił starania by obroną ......... zajął się adwokat, który występował jako obrońca w sprawie .............. / w porozumieniu z .........../ Adwokat ten wyraził zgodę na podjęcie się obrony, pod warunkiem jednak, ze sprawa będzie miała posmak polityczny, a nie dotyczyła tylko włamania jako przestępstwa pospolitego. Wg t.w. adwokat ten otrzymuje stały kontakt z .........
Chodziło tu między innymi o aresztowanego pracownika Huty Szkła , który dla potrzeb podziemia solidarnościowego włamał się do magazynu zakładowego i ukradł papier oraz farbę drukarską. „T.w." to „tajny współpracownik", mający swój pseudonim
Przemyśl, dnia 15. 11. 1982 r.
TAJNE
Stenogram - rozmowy operacyjnej przeprowadzonej dn. 15.11.1982 r.
z fig. kwest. ewid. (figurantem kwestionariusza ewidencyjnego -przyp. T.P)
Insp. - spotykamy się po raz pierwszy.
P. -i chyba już będziemy spotykać się stale .
Insp. -Nie wiem czy stale, osobiście życzyłbym sobie, aby w gmachu KMMO i na takiej płaszczyźnie był to ostatni raz. Chyba nie sądzę, że chciałby się pan więcej tu ze mną spotkać.
P. -Oczywiście, że nie. Raz, że budynek nie jest w moim typie, a poza tym ja wychodzę z założenia, raczej nie lubię jak ktoś z tej instytucji ze mną rozmawia nawet z zaproszenia.
............................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................
Insp. - Są pod pana adresem skierowane zarzuty, że dnia 10. 11. 1982 r. pańscy uczniowie , z pańskiej inspiracji powiesili drewniana tablicę z napisem:" zabraliście komuniści Litwę, Łotwę , zabraliście „Solidarność", ale ona żyje i zwycięży..." koło byłego MKZ „S".
P. - Słyszałem o tym, ale ta tablica ponoć wisiała nie koło „S"-ci, a koło „Caritasu". Ale Czy to była tablica , czy to jakiś wierszyk, to dokładnie nie wiem. Wiem tylko, że coś było. Uważam posądzenie mnie o to za pomówienie. Z mojej strony byłaby to dziecinada, gdybym ja się angażował w coś takiego, żebym się bawił w konspiratora ....... Zresztą naprawdę do niczego się nie poczuwam.
............................................................................................................................................
W dalszej części rozmowy Petry oświadczył, że nie jest zainteresowany nowymi związkami, a drugiej strony jest nawet zadowolony, że nie jest już przewodniczącym nauczycielskiej „Solidarności". Na moje pytanie dlaczego jest zadowolony, odpowiedział, że to środowisko trudne i ogólnie babskie. ...........................................................................................................................................................................................................................................................................
Oczywiście, moje słowa w rozmowie z oficerem SB miały, w mym zamierzeniu, uśpić jego czujność, zniwelować podejrzenia co do mej działalności, zarazem sprawić wrażenie, że już „wyleczyłem się" z aktywności politycznej oraz związkowej i chcę zająć się wyłącznie pracą zawodową i życiem rodzinnym. Nie sądzę jednak, by w to uwierzył. Dokumenty zawarte w mojej teczce świadczą jednak, że „smutni panowie" w dużej mierze błądzili po manowcach, usiłując rozpracować „figuranta Petrego". A o to przecież chodziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz