Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

27 grudnia, 2017

Czas strachu, łez i nadziei (cd.) XXXII - 17 lipca 2009

 XXXII. 

WIELKI POST


       Słońce już mocniej przygrzewało. Zawsze o 12.00 w południe ,  w pogodny dzień rysowałem na ścianie przy futrynie okna linię cienia rzucanego przez kratę. Miałem więc doskonały przegląd ruchu słońca po niebie. Korzystaliśmy również z przymusowej „laby",  wylegając po śniadaniu a spacerownik, który przestał pełnić swoją pierwotna funkcję, zamieniając się w trawiastą plażę bez wody.
      Wylegiwaliśmy się więc  na kocach, na taboretach. To wtedy właśnie , kładąc się na wznak na dwóch taboretach , przeraziłem się, widząc dziwne wybrzuszenie pod klatką piersiową. Znikało ono za każdym razem, gdy wracałem do normalnej postawy.
      - To przepuklina , bracie -  zawyrokował  Romek Cichulski, nasz kardiolog, marzący stale o wyjeździe do Kanady. - Teraz możesz z tym żyć , ale trzeba będzie poddać się operacji.
       Rozpoczął się okres Wielkiego Postu - dla nas  również zmiany w trybie naszego codziennego  życia. W każdy piątek odprawialiśmy Drogę Krzyżową w naszej świetlicy.  Ktoś  grupy krośnieńskiej zrobił  na kartkach papieru maszynowego wymowne , symboliczne Stacje, najprostszą kreską flamastra, które rozwieszone zostały w świetlicy. Rozważania prowadził pokaźnego wzrostu, młody człowiek, syn wysokiej rangi działacza partyjnego z Katowic, sam mający za sobą funkcję lektora KW PZPR. Teraz , z charakterystyczną dla neofitów gorliwością, modlił się , dając świadectwo swojej wiary.
       W niedzielę, po obiedzie szliśmy do  wspomnianej już wcześniej celi z „michałkami" i  innymi grami, na nabożeństwo „Gorzkich żali". Tutaj Rysio i nasz „kameduła" Waldek wiedli prym, prowadząc rozważania i śpiew. Tak , jak przy „Apelu Jasnogórskim", również i tu przychodziło stopniowo co raz więcej osób.
       I musiało zdarzyć się coś , co atmosferę przeżywania Wielkiego Postu wyraźnie nam zakłóciło. Na piętrze koledzy z Krosna i ze Śląska powiesili na ścianie korytarza GAZETKĘ  „SOLIDARNOŚCI", wykonaną na dużej płycie styropianowej. Były tam satyryczne, antyreżymowe rysunki z tytułem „WRONA", wierszyki, piosenki, komunikaty z radiowego nasłuchu. Klawisze udawali, że tego nie widzą. Zamieszanie wywołał esbek Łopuszyński lub  Łopuszański przesłuchujący grupę krośnieńską. Zażądał on, aby „ Gazetkę" usunąć. Zrobił małą awanturę  klawiszowi, a ponieważ rzecz działa się na korytarzu, w obecności internowanych, momentalnie wokół esbeków i klawisza zebrała się spora  grupa naszych kolegów. Otoczyliśmy ich kołem, oddzielając od „Gazetki" i , jak jeden mąż,  zaintonowaliśmy na melodie „Strzelców" naszą pieśń: „ Nie chcemy komuny, nie chcemy i już//nie chcemy ni sierpa ni młota.
Za Katyń , za Grodno, za Wilno i  Lwów// zapłaci czerwona hołota!".
     Musieliśmy naprawdę groźnie wyglądać, bowiem esbecy natychmiast wycofali się  i  wyjechali. Odwiedzając po drodze komendanta, klawisz zaś  - jak wywnioskowaliśmy z jego miny - był po naszej stronie. „Gazetka" pozostała  nienaruszona, więcej nie było już żadnych interwencji. Zniszczona została dopiero podczas pacyfikacji po naszym kwietniowym buncie, w wyniku którego rozwieziono nas do obozów w Załężu i w Nowym Łupkowie.

Czas strachu, łez i nadziei (cd.)

piątek, 17 lipca 2009 0:19

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz