Mój bloog to nie tylko własne przeżycia, ale też wspomnienia, przemyślenia dotyczące bieżących spraw. Pragnę, odkrywając przed innymi to, co mnie boli, interesuje, frapuje, zachęcić innych do wymiany poglądów, tudzież doświadczeń w prezentowanych tematach. Mam już bagaż doświadczeń życiowych, a jako świeżo emerytowany nauczyciel między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką, czuję sie jeszcze potrzebny. Jestem już dziadkiem, choć na takiego nie wyglądam. Zajmuję się pszczelarzeniem, malowaniem, teatrem, pisaniem oraz działką. Parałem się też pracą samorządową, ale obecnie wyborcy zaproponowali mi czteroletni wypoczynek, dlatego też mam czas dla wszystkich, którym moje towarzystwo będzie miłe.

26 grudnia, 2017

Czas strachu, łez i nadziei (cd.) IV - 24 grudnia 2008

IV.

TRANSPORT DO OBOZU


      Kolejny dzień, czwartek. Tej nocy trochę drzemałem, budząc się co jakiś czas, by zmienić pozycję i dać odpocząć niektórym częściom ciała od twardego podłoża. Przyzwyczailiśmy się do smrodu, ale dokuczał brak możliwości umycia się. Janusz dostał dreszczy, więc dałem mu płaszcz, w którym trochę pochodził po celi a potem położył się i nakrył się nim.
     Zmianę strażnika w tym dniu miał stary milicjant,którego nasz stomatolog Andrzej poznał jako posterunkowego z Birczy. Za  jakieś przewinienie został „zesłany do ciupy". Poczęstował Andrzeja papierosem i powiedział, że wieczorem nas wywiozą do obozu. Przyjęliśmy to jako zbawienną wiadomość, bowiem dość już mieliśmy tej celi - tego smrodu, brudu, twardej sceny, widoku obskurnych, spleśniałych ścian.
      Liczyliśmy niecierpliwie godziny, a czas, jak na złość, biegł powoli. Ten dzień dłużył się niesamowicie. Wypełnialiśmy go rozmową. Korzystając z faktu, że nie ma już wśród nas kapusia, mogliśmy swobodnie mówić o swojej działalności związkowej, o tym, co się stało, o naszych rodzinach.
      Gdzieś ok. szesnastej (strażnik poinformował nas o godzinie) zaczęto nas brać pojedynczo na przesłuchania. Właściwie nie było to przesłuchanie, tylko luźno zadawane przez kpt. Dembskiego pytania: czy nie zmądrzeliśmy przez ten czas; po co nam to było itd. Mówił, że gdyby mógł to inaczej by z nami rozmawiał. Mówił też, że „Solidarności" już nie będzie, że nasze mrzonki o niej możemy sobie wybić z głowy. Zwracał się do mnie w liczbie mnogiej, choć byliśmy tylko dwaj. Dolata i Kurowski byli na rozmowie wcześniej.
      Nie chcąc dawać Dembskiemu pretekstu do agresji, wszystkie jego uwagi zbywałem milczeniem. Na koniec podsunął mi DECYZJĘ O INTERNOWANIU oraz NAKAZ ZATRZYMANIA, abym ten ostatni dokument podpisał. Przeczytałem, że nawoływałem do niepokojów społecznych, że moja działalność zagrażała ustrojowi i sojuszom, że planowałem napad na magazyny wojskowe w Kidałowicach. Ogarnęło mnie oburzenie wobec takich wymyślonych zarzutów, więc, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Dokonałem pierwszego aktu oporu.
         - Tego nie będę podpisywał. - powiedziałem z pełną determinacją w głosie i, chcąc zaznaczyć jakoś swój sprzeciw wobec tych zarzutów, pod  miejscem oznaczonym na podpis zatrzymanego napisałem: Brak podstawy prawnej i odmawiam podpisu. Przemyśl, 17.XII.1981 r. T. Petry .
        Nie wiedziałem, czy ma to jakieś znaczenie z prawnego punktu widzenia, ale dla mnie było ważne, że nie podpisałem „ich" decyzji, tylko swoja adnotację.
        Zobaczyłem wściekłość na twarzy Dembskiego, ale było mi już wszystko jedno. Kiedy raz pokona się strach przestajemy się już bać.
        - Ręce! - warknął przez zaciśnięte zęby Dębski i sięgnął za siebie. Wyciągnąłem dłonie i...pierwszy raz w życiu poczułem na przegubach kajdanki. Zawołał funkcjonariusza, który przyniósł mój bagaż. W dużej, brązowej kopercie były sznurowadła, pas od spodni, zegarek i srebrny łańcuszek z medalikiem. Zostałem na chwilę rozkuty, bym mógł zasznurować buty, założyć pas, zegarek i łańcuszek. Kazano mi ubrać płaszcz i znowu skuto ręce.
        Trzymając przed sobą teczkę i szmaciana torbę, schodziłem za funkcjonariuszem do wyjścia. Była już chyba osiemnasta. Odurzyło mnie mroźne, świeże powietrze. Przed wejściem stał już kryty plandeką milicyjny gazik, do którego mnie wsadzono. Siedzieli już w nim, plecami do kierowcy, Andrzej i Janusz, również skuci kajdankami. Obok nich usadowił się jeden funkcjonariusz, obok mnie, na przeciw moich współtowarzyszy niedoli,drugi.Dembski usiadł obok kierowcy.
      Jechaliśmy dość długo. Funkcjonariusze zabronili nam rozmawiać, wiec podróż dłużyła się. W pewnym momencie, na bieszczadzkich serpentynach wpadliśmy w poślizg i omal nie przewróciliśmy się. Odczuliśmy to natychmiast na przegubach dłoni, gdyż w trakcie gwałtownych ruchów spowodowanych ostrym hamowaniem i wyprowadzaniem pojazdu z poślizgu, nasze kajdanki zacisnęły się bardziej i zaczęły niesamowicie uwierać. Na szczęście ten stan nie trwał już tak długo, gdyż zbliżaliśmy się - jak wywnioskowaliśmy z rozmowy Dembskiego z kierowcą - do celu naszej podróży, do obozu odosobnienia  w Uhercach.

Czas strachu, łez i nadziei (cd.)

środa, 24 grudnia 2008 0:18

1 komentarz:

  1. Komentarze do wpisu
    Skocz do dodawania komentarzy

    dodano: 17 października 2014 2:30

    Pierwszorzędny blog!

    autor Przemyslawa

    blog: http://tinyurl.com/npvkor4
    dodano: 23 grudnia 2008 21:26

    Przeczytałam... i nadal trudno mi uwierzyć, że ludzie naprawdę przechodzą przez takie rzeczy. O tym się czyta w książkach, owszem, ale bohaterzy książek są zawsze odlegli, na dystans... a tu już jakby bliżej...


    Przy okazji życzę radosnych, spokojnych Świąt :)

    autor zakochana_aniolka

    blog: markomanka.bloog.pl
    dodano: 23 grudnia 2008 12:49

    Zdrowych,
    ciepłych,
    choinką pachnących,
    śniegiem pobielonych,
    miłością wypełnionych
    Świąt Bożego Narodzenia
    życzę

    autor malgosia.pppp

    blog: trochesmutkutrocheradosci.bloog.pl
    dodano: 22 grudnia 2008 9:23

    Hej, chyba "cierpka" to z przekory, bo w rzeczywistości same miłe słowa płyną z Twojej strony. Dziękuje za życzliwą opinie. Twój blog pozwolę sobie umieścic na swojej liście wyróżnionych. Serdecznie pozdrawiam, Tomasz

    autor tpetry

    blog: Przedspiew
    dodano: 22 grudnia 2008 5:38

    Dziękuję za komentarz i życzenia świąteczne Tobie Tomaszu również życzę cudownych Świąt...chciałam tylko powiedzieć, że ja uważam ,że ludzie to takie poziomy wrażliwości, każdy z nas ma ją inną, a wspaniałe w tym wszystkim jest to ,że możemy spotkać ludzi którzy znajdują się na tym samym poziomie:) z wielkim zaciekawieniem czytam Twój blog jest jednym z moich ulubionych dzięki niemu dostrzegam i poznaję więc za to chciałabym podziękować.....

    autor cierpka3

    blog: cierpka.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń